W Opolu naszym celem było minimum jedno zwycięstwo i tym samym odzyskanie przewagi własnego parkietu, którą straciliśmy już na samym starcie ćwierćfinałowej serii. W sobotę byliśmy blisko, a jednocześnie bardzo daleko. Podobnie jak we wcześniejszy weekend, to jednak niedziela okazała się dla nas szczęśliwa, choć był to trudny mecz. To zatem w środę, 1 maja, okaże się, kto uzupełni grono półfinalistów Pekao S.A. I ligi w sezonie 2023/24.

Nie tak miała wyglądać sobota. Mimo że rozpoczęła się ona całkiem nieźle (prowadzenie 11:6, później 13:8), były to początki bardzo złych minut w naszym wykonaniu. Jeszcze w pierwszej kwarcie gospodarze odrobili straty, a nawet wyszli na prowadzenie, które zdołali przez pewien czas utrzymywać. Po dziesięciu minutach to jednak my byliśmy lepsi, ale wtedy nadszedł dla nas najgorszy fragment całego weekendu.

Totalnie stanęliśmy w ataku, jednocześnie w defensywie nie mogąc znaleźć sposobu na rozpędzoną Weegree AZS Politechnikę i rozpoczeliśmy drugą odsłonę od serii 0:15! Dopiero po blisko pięciu minutach pierwsze „oczko” z linii rzutów wolnych zdobył dla nas w tej części Szymon Kiwilsza, a premierowy rzut z gry trafiliśmy na 4,5 minuty przed końcem pierwszej połowy.

Można więc wprost stwierdzić, że to i tak cud, iż do przerwy przygrywaliśmy „tylko” 41:44. Bo to z kolei opolanie pokpili sprawę w trakcie ostatnich minut drugiej kwarty i mimo iż prowadzili już 44:31, pozwolili nam na dziesięciopunktową serię. Po zmianie stron szliśmy za ciosem. Nie pozwalaliśmy gospodarzom na zbyt wiele, a po punktach Szymona Kiwilszy prowadziliśmy już 54:49.

Podopieczni Roberta Skibniewskiego wrócili jednak do gry i po trzydziestu minutach na tablicy był tylko jeden punkt różnicy. Ważna okazała się akcja przy stanie po 70. Wówczas punktów nie zdobył Filip Małgorzaciak, w odpowiedzi Adam Kaczmarzyk na raty, ale zapisał na swoim koncie dwa „oczka”. Filip Zegzuła chciał szybko odpowiedzieć, ale jego rzut z półdystansu okazał się nieskuteczny.

Za to Weegree AZS Politechnika zdobyła dwa punkty po świetnej dwójkowej akcji Jakuba Kobla z Kareemem Reidem i opolanie odskoczyli nam na cztery punkty. Na 28 sekund przed końcem traciliśmy już tylko punkt - po trafieniu Kiwilszy z półdystansu. Ostatnie słowo należało jednak do rywali, którzy rozegrali pełną akcję. My rzutu Kobla nie zebraliśmy, za to uczynił to Reid i - jak się później okazało - była to zbiórka na wagę prowadzenia w serii 2-1.

Dzień później możliwości potknięcia już zatem nie mieliśmy i od razu ruszyliśmy na Weegree AZS Politechnikę, szybko obejmując prowadzenie 6:0. Zresztą przez całą pierwszą połowę mieliśmy je po swojej stronie, mimo że nie graliśmy w dobrym rytmie. Po tym, jak w pierwszej kwarcie zdobyliśmy aż 26 punktów, w trakcie kolejnej odsłony uzbieraliśmy już tylko 11 „oczek”.

Ostatecznie po pierwszej połowie prowadziliśmy, ale tylko czterema punktami. Trudno nie odnieść też wrażenia, że gdyby nie Szymon Kiwilsza, wynik nie byłby dla nas tak korzystny. Zresztą nasz środkowy na razie spisuje się wybornie, jeśli chodzi o tegoroczne play-offy, o czym najdobitniej świadczy jego średni eval z czterech spotkań z opolanami (25.5, na co składa się średnio 18.5 punktu oraz 8.5 zbiórki).

Po zmianie stron zaczęły się dla nas jeszcze większe ciężary, bo pozwoliliśmy uwierzyć rywalom w to, że seria może zakończyć się już w czterech meczach. Po trójce Jakuba Kobla opolanie doprowadzili do remisu i wtedy zaczęła się wymiana ciosów. Dla nas pewnym problemem było czwarte przewinienie Filipa Zegzuły, który efektem tego długi czas spędził na ławce.

Dobrze do gry wprowadził się wtedy jednak Andre Walker, który w całym meczu miał 9 punktów i 9 asyst, z czego aż 7 po zmianie stron, a pięć w samej tylko czwartej kwarcie. A ta zaczęła się dla nas naprawdę kiepsko, bowiem po trójce Dominika Rutkowskiego na tablicy wyników było 60:56. Wzmocniliśmy jednak obronę, zaczęliśmy grać nieco lepiej w ataku i wróciliśmy na prowadzenie.

Kluczowy okazał się powrót do gry Filipa Zegzuły. Najpierw trafił on za trzy, dając nam czteropunktową przewagę. Gdy po chwili był remis, z dystansu celnie przymierzył za to Andre Walker. Szybko odpowiedzieć tym samym chciał Rutkowski, ale spudłował. Wtedy Zegzuła znów trafił za trzy, zrobiło się 69:75 i było po meczu. Do końca utrzymaliśmy prowadzenie, choć ostatnie trzydzieści siedem sekund w rzeczywistości trwało ponad 9 minut.

W tym czasie było jeszcze sporo fauli, gdyż Weegree AZS Politechnika do samego końca szukała sposobu, by odmienić losy tego starcia. Ostatecznie jednak jej się to nie udało i tym samym rywalizacja wraca do SISU Areny, gdzie na pewno będzie miała swój koniec. Decydujące spotkanie w środę, 1 maja o godzinie 18:00.

Wynik 3. meczu serii ćwierćfinałowej

Weegree AZS Politechnika Opolska – Enea Abramczyk Astoria Bydgoszcz 74:73 (22:25, 22:16, 15:19, 15:13)

Weegree AZS Politechnika: Kareem Reid 18 (11 zb.), Dominik Rutkowski 16, Jakub Kobel 12, Michał Lis 5, Michał Jodłowski 2 - Kamil Białachowski 12, Adam Kaczmarzyk 7, Norbert Maciejak 2.

Enea Abramczyk Astoria: Szymon Kiwilsza 20 (11 zb.), Damian Jeszke 14, Filip Zegzuła 13, Filip Małgorzaciak 12, Jakub Ulczyński 0 - Piotr Śmigielski 5, Andre Walker 5, Jakub Stupnicki 4, Kacper Burczyk 0, Mateusz Kaszowski 0.

Wynik 4. meczu serii ćwierćfinałowej

Weegree AZS Politechnika Opolska – Enea Abramczyk Astoria Bydgoszcz 73:81 (16:26, 17:11, 24:19, 16:25)

Weegree AZS Politechnika: Dominik Rutkowski 22, Jakub Kobel 17, Michał Jodłowski 11, Norbert Maciejak 7, Kareem Reid 4 (12 zb.) - Michał Lis 12, Kamil Białachowski 0, Adam Kaczmarzyk 0, Filip Salkiewicz 0, Jakub Wójcicki.

Enea Abramczyk Astoria: Szymon Kiwilsza 20 (10 zb.), Filip Zegzuła 16, Filip Małgorzaciak 15, Mateusz Kaszowski 8, Damian Jeszke 6 - Andre Walker 9, Jakub Ulczyński 4, Piotr Wińkowski 1, Kacper Burczyk 0, Jakub Stupnicki 0.