Po czterech wygranych - odniesionych raz w lepszym, a raz w słabszym stylu - przegraliśmy pierwsze spotkanie w sezonie 2023/24. Okoliczności porażki mogą wydawać się jednak dość zaskakujące, gdyż lepsi od nas okazali się gracze HydroTrucka, którzy pokonali nas u siebie 84:72.

Na wstępie należy podkreślić to, że podopieczni Roberta Witki zagrali z nami bardzo dobry mecz. Już od samego początku widać było, że nie będzie to dla nas łatwe i przyjemne spotkanie. Radomianie w niczym nie przypominali zespołu, który bardzo gładko przegrał we Wrocławiu czy też Koszalinie. U siebie HydroTruck gra bowiem zupełnie inaczej i tak też było w niedzielne popołudnie.

Po naszej stronie świetnie zaczął Filip Małgorzaciak, który nie miał jednak wsparcia. Kiedy rywale zaczęli szczelniej kryć naszego najlepszego strzelca, także i nasza gra w ataku przestała być płynna. W I kwarcie prowadziliśmy różnicą nawet siedmiu punktów, ale ostatecznie po dziesięciu minutach mieliśmy na swoim koncie pięć „oczek” więcej. I w zasadzie to by było na tyle dobrego, ile można napisać o naszej postawie w tym starciu.

W drugiej kwarcie daliśmy totalnie przejąć HydroTruckowi inicjatywę. Owszem, Jakub Zalewski czy też Konrad Szymański byli naprawdę w gazie, jeśli chodzi o trafianie zza łuku, jednak z naszej strony nie było na to żadnej odpowiedzi w postaci zacieśnienia obrony. Wprawdzie zdobyliśmy w tej części 18 punktów, ale straciliśmy ich aż 29 i to gospodarze prowadzili po dwudziestu minutach 46:40.

W trzeciej kwarcie było już dużo lepiej. Bardzo mozolnie odrabialiśmy straty, ale po celnej trójce Filipa Małgorzaciaka wyszliśmy na prowadzenie 56:53. I wtedy znów pozwoliliśmy radomianom uwierzyć we własne możliwości. Gracze Roberta Witki od tego fragmentu wrzucili wyższy bieg, do końca tej części zdobyli 14 „oczek” (przy pięciu naszych) i cały czas utrzymywali taką samą przewagę, jak po pierwszej połowie starcia.

W czwartej kwarcie przez długi fragment ani jedni, ani drudzy nie byli w stanie zdobyć punktu. Mimo to zdołaliśmy po raz kolejny stopniowo zbliżać się do rywali. Na pięć minut przed końcem, po jednym celnym rzucie wolnym Mikaela Laihonena, na tablicy było 72:70. Od tego momentu rozpoczęliśmy jednak prawdziwy festiwal błędów w postaci strat i przestrzelonych rzutów, nawet tych oddawanych spod kosza. A HydroTruck grał za to jak w transie, punktując nas raz po raz.

Efekt tego był taki, że nie potrafiliśmy już odwrócić losów spotkania, jak udało nam się to chociażby w domowym meczu z Decką. Pod koniec sprawy w swoje ręce wzięli bowiem Maksymilian Formella, ale przede wszystkim Darren Williams, który na przełomie trzeciej i czwartej kwarty uzbierał na swoim koncie 16 z 21 punktów, które zdobył w całym meczu. W decydujących fragmentach Amerykanin był więc dla nas nie do zatrzymania, prowadząc swój zespół do w pełni zasłużonego zwycięstwa.

HydroTruck Radom – Enea Abramczyk Astoria Bydgoszcz 84:72 (17:22, 29:18, 21:21, 17:11)

HydroTruck: Darren Williams 21, Jakub Zalewski 19, Maksymilian Formella 9, Mikael Laihonen 3 (11 zb.), Bartosz Ciechociński 0 - Konrad Szymański 14, Daniel Wall 11, Jakub Sadowski 4, Błażej Sowa 3, Igor Krzych 0.

Enea Abramczyk Astoria: Filip Małgorzaciak 22, Mateusz Kaszowski 10, Szymon Kiwilsza 9, Filip Zegzuła 9, Damian Jeszke 7 - Piotr Wińkowski 9, Kacper Burczyk 5, Piotr Śmigielski 1, Jakub Stupnicki 0, Jakub Ulczyński 0.