Jak kolejarze założyli Astorię

W zeszłym tygodniu w Gazecie Wyborczej ukazał się bardzo ciekawy artykuł na temat historii klubu. Do bydgoskiego oddziału Gazety Wyborczej zaproszony został nasz kolega Mariusz Rybka, miłośnik klubu zbierający materiały historyczne dotyczące Astorii, a także Pan Jan Mrowiński syn nieżyjącego już Bernarda, założyciela klubu w 1924 roku. Warto też wspomnieć, że Pan Mrowiński był na zaproszenie działaczy i kibiców KPSW Astorii Bydgoszcz na niedawnym, zwycięskim meczu derbowym z Sidenem Toruń.

Dzięki uprzejmości Gazety możemy umieścić artykuł na stronie głównej Astorii Bydgoszcz. Autorką artykułu jest Marta Paepke, a link do oryginalnego artykułu znajduje się tutaj. Dodatkowo zachęcamy do przeczytania życiorysu Bernarda Mrowińskiego, a także historii klubu oraz historii sekcji koszykówki w Astorii.

Zapraszamy do lektury!


- Matka niewiele miała z ojca, bo stale był zaangażowany w społeczne działania - wspomina z uśmiechem Jan Mrowiński, syn Bernarda, który w 1924 r. założył Klub Sportowy Astoria

Jan Mrowiński przeczytał w "Gazecie" wywiad z kibicem historykiem Mariuszem Rybką i rozpoznał w nim swojego sąsiada. - Był to bardzo szczęśliwy zbieg okoliczności - mówi Rybka. - Starałem się na podstawie starych gazet odtworzyć sylwetkę założyciela klubu, jednak to nie to samo, co rozmowa z jego synem - dodaje.

- Ojciec był urodzonym społecznikiem, stale w coś zaangażowanym, lubianym przez kolegów - wspomina Jan Mrowiński. Jego ojciec, Bernard, 85 lat temu założył klub sportowy Astoria.

W 1924 r. grupa młodych ludzi postanowiła założyć klub. Przewodził im wówczas 17-letni Bernard Mrowiński, który został pierwszym prezesem nowo powołanego klubu. Całe życie związany z Zakładami Naprawczymi Taboru Kolejowego wraz z innymi kolejarzami, którzy mieszkali w blokach przy ul. Grunwaldzkiej, zaczął od piłki nożnej. - Nazwę wymyślił ojciec, a wzięła się od sieci znanych hoteli Waldorf Astoria - mówi jego syn Jan, dziś osiemdziesięciolatek. Nie mieli siedziby, boiska, a tym bardziej hali. Za murawę służyła im polana przyległa do Kanału Bydgoskiego. Dopiero później wynajęli pomieszczenie w kamienicy u zbiegu ulic Grunwaldzkiej i Chełmińskiej. - Za własne pieniądze ubierali się, jeździli na mecze. Po prostu chcieli coś robić - zaznacza Jan Mrowiński. Pierwszym meczem był pojedynek z piłkarzami Brdy, który Astoria przegrała 1:15.

Do piłki nożnej szybko dołączyły inne dyscypliny. Uprawiano między innymi lekkoatletykę, tenis stołowy, łyżwiarstwo szybkie, koszykówkę, a także boks. - Ta ostatnia dyscyplina w Astorii stanowiła trzon. Były także inne sekcje, ale to boks był zawsze dobry - wspomina pan Jan Mrowiński. Jego ojciec, jako kronikarz Okręgowego Związku Bokserskiego, z tą sekcją był szczególnie związany. Cała rodzina angażowała się w sport. Teresa Lubawy, matka pana Jana grała w siatkówkę, a jej dwaj bracia, Bruno i Józef w piłkę nożną. Jan Mrowiński, już jako ośmiolatek, chodził oglądać pojedynki pięściarzy. - Dla chłopca była to niesamowita sprawa - zaznacza Mrowiński. - Zawsze podziwiałem też ojca za zaangażowanie - dodaje.

Astoria rozwijała się aż do II wojny światowej. Pięciolecie klubu obchodzono na Rybim Rynku, wydano nawet z tej okazji książkę. - Mieliśmy w domu kilka egzemplarzy, jednak ojciec kazał mi je spalić w czasie okupacji - relacjonuje Jan Mrowiński. - Nie mogłem tego przeżyć. Było to ładne wydawnictwo, ze sztywną okładką, w formacie A-4. Miała około 30 stron, może trochę więcej. Na pierwszej stronie było zdjęcie ojca i innych założycieli klubu - dodaje.

Po wojnie nie od razu udało się reaktywować Astorię. Jej działalność kontynuował Spółdzielczo-Rzemieślniczy Klub Sportowy Start, którego prezesem został Ludwik Krupa (od 1928 roku kierował Astorią).

- W czasie, kiedy Start szukał nazwy dla swojego klubu, byłem prezesem jednej ze spółek, które zrzeszał - mówi Jan Mrowiński. - Spytali mnie, czy Bernard Mrowiński, założyciel Astorii jest moim ojcem i tak dotarli do niego - dodaje. Bernard Mrowiński z entuzjazmem przystał na oddanie nazwy założonego przed laty klubu. - Start był porządną instytucją, dlatego ojciec szybko się na to zgodził - przyznaje. Start-Astoria rozwijał się prężnie, a w 1961 r. oddał do użytku halę sportową z basenem przy ul. Królowej Jadwigi, w której do dziś grają bydgoscy koszykarze. - Cieszyłem, że dołożyłem małą cegiełkę do tego, że nazwa Astorii przetrwała. Było to zupełnie nieplanowane, zupełnie tak, jak nawiązaliśmy kontakt z panem Mariuszem Rybką - dodaje. Po przeczytaniu wywiadu w "Gazecie" najpierw historyka hobbystę zagadnęła żona Jana Mrowińskiego. - Stwierdziła, że mąż chętnie ze mną porozmawia, a ja w ten sposób dotarłem do życiorysu jednej z najbardziej ciekawych osób w historii klubu - dodaje. Mariusz Rybka na tym jednak nie poprzestał. W tej chwili szykuje zbiór ok. 2 tys. archiwalnych artykułów na temat klubu, które niebawem będzie można przeglądać na stronie internetowej Astorii.

- Jest jednak z tym sporo pracy, bo wszystko trzeba zeskanować - mówi Rybka. - Pomagają mi w tym młodzi ludzie z klubu kibica Astorii, jednak przed nimi jeszcze sporo pracy - dodaje. Z czterech teczek, które na razie są gotowe, jedna nadaje się do publikacji. - A kiedy skończę przeglądać gazety, myślę, że do końca roku, dojdą jeszcze ze trzy - dodaje.

Start o Bernardzie Mrowińskim nie zapomniał. W 1974 r., z okazji 50-lecia istnienia klubu, został mianowany honorowym prezesem Startu-Astorii. Zmarł 18 maja 1989 r. - Ojciec dożył 81 lat i do końca życia interesował się sportem - wspomina Jan Mrowiński. - Miał w życiu dwie słabości - codziennie musiał przeczytać "Przegląd Sportowy", a jesienią zbierać grzyby - dodaje.

 

Źródło: www.gazeta.pl / autor: Marta Paepke