To był świetny mecz, ale niestety nie w naszym wykonaniu. Każda seria kiedyś się kończy, to oczywiste. Szkoda jednak, że w starciu z ekipą z Krosna nie mieliśmy zbyt wielu atutów, które pozwoliłyby nam liczyć na zwycięstwo.

Pierwsza kwarta rozpoczęła się bardzo spokojnie. Obie drużyny jakby nawzajem się badały. Po dwóch celnych trójkach rywali (Wrona i Jankowski), odpowiedzieliśmy tym samym, a po jednym celnym rzucie wolnym Filipa Małgorzaciaka prowadziliśmy 14:9. I choć oczywiście nie można powiedzieć, że to było wszystko, na co było nas stać w tym spotkaniu, to jednak od tego momentu to rywale przejęli inicjatywę.

Swój dzień miał niewątpliwie Michał Jankowski, który w całym starciu wykorzystał cztery z siedmiu prób dystansowych, niekiedy trafiając z - kolokwialnie mówiąc - ręką na twarzy. Po dziesięciu minutach prowadziliśmy jeszcze 17:14, ale w drugiej odsłonie to nasi rywale byli stroną dominującą. Jeszcze na pięć minut przed zakończeniem pierwszej połowy, na tablicy wyników było 27:26, ale od tej chwili krośnianie wrzucili wyższy bieg.

We znaki dał nam się zwłaszcza Szymon Sobiech, który - podobnie jak Szymon Kiwilsza - miał swojego czasu olbrzymie problemy z wykonywaniem rzutów wolnych, ale przeciwko nam wykorzystał wszystkie sześć prób. My z kolei zacięliśmy się w ataku, a Miasto Szkła poszło za ciosem. W ostatniej akcji pierwszej połowy dwa rzuty wolne wykorzystał jeszcze Kacper Burczyk, więc po dwudziestu minutach na tablicy było 31:38.

To jednak nie była dobra połowa w naszym wykonaniu. Co jednak gorsze, przerwa niewiele zmieniła, bo po zmianie stron uzbieraliśmy łącznie 30 „oczek”, więc nasza słaba ofensywa nie uległa poprawie. I choć Miasto Szkła za dwa także nie radziło sobie wybornie (12/33), to jednak widać było wyraźnie, że podopiecznym Edmundsa Valeiko zależy przede wszystkim na tym, by ograniczyć nasze poczynania w ataku.

Po trzydziestu minutach krośnianie dołożyli do swojej przewagi jeszcze pięć punktów (43:55). Wiadomym więc było, że bardzo trudno będzie nam odwrócić losy tej rywalizacji, tym bardziej że w drugiej połowie na potęgę pudłowaliśmy spod kosza rywali takie rzuty, które powinny wpadać bez większego problemu. Z początku ostatniej odsłony napędziliśmy jednak rywalom nieco stracha, a po udanych akcjach Szymona Kiwilszy i Michała Pluty było 49:55.

W kolejnych fragmentach trapiła nas wspomniana już nieskuteczność, ale przeciwnicy także nie byli w stanie odnaleźć drogi do naszego kosza. Wtedy Filip Zegzuła zdobył bardzo ważne punkty, trafiając przedziwny rzut po wejściu pod kosz, ale nasz animusz ostudził Aleksander Griszczuk, który celnie przymierzył z dystansu.

Jeszcze na nieco ponad minutę przed końcem było tylko 58:60, bo znów punkty zdobył jedyny niezawodny element w naszych szeregach tego dnia, a więc Szymon Kiwilsza. Ale to w zasadzie byłoby na tyle, bo ostatnią minutę goście rozegrali po profesorsku, nie tracąc chłodnej głowy i punktując nas raz po raz. Ostatecznie spotkanie wsadem zakończył Szymon Sobiech i tym samym SISU Arena została zdobyta po raz pierwszy w tym sezonie.

Enea Abramczyk Astoria Bydgoszcz – Miasto Szkła Krosno 61:69 (17:14, 14:24, 12:17, 18:14)

Enea Abramczyk Astoria: Szymon Kiwilsza 20, Kacper Burczyk 8, Mateusz Kaszowski 8, Michał Pluta 8, Filip Małgorzaciak 7, Damian Jeszke 5, Filip Zegzuła 3, Piotr Wińkowski 2, Rohndell Goodwin 0, Piotr Śmigielski 0, Jakub Stupnicki 0.

Miasto Szkła: Michał Jankowski 22, Myles Rasnick 14, Szymon Sobiech 10, Radowsław Trubacz 10, Przemysław Wrona 5, Aleksander Griszczuk 3, Maksymilian Zagórski 3, Hubert Łałak 2, Szymon Jaworski 0, Patryk Stankowski 0.