Bez większej historii zakończyło się spotkanie naszej drużyny z MKS-em Mana.lake Sokłem Marbo. Bardzo dobra gra Mateusza Kaszowskiego zapewniła nam triumf nad gospodarzami, których ostatecznie pokonaliśmy 91:81. 

Końcowy rezultat starcia nieco zakłamuje jego przebieg. Może się bowiem wydawać, że nasze zwycięstwo nie było wcale pewne, gdyż nie wygraliśmy tego meczu tak okazale, jak tydzień temu w domowym pojedynku z AZS-em AGH Kraków, kiedy to rozprawiliśmy się z ekipą spod Wawelu różnicą ponad trzydziestu punktów - 97:66.

Od początku był to jednak mecz pod nasze dyktando. Prowadziliśmy w nim od pierwszej do ostatniej minuty. Wprawdzie rywale mieli kilka zrywów, ale żaden z nich nie był dla nas na tyle groźny, aby kosztować nas utratę prowadzenia. Na cztery minuty przed końcem pierwszej kwarty, po celnej trójce Andre Walkera, prowadziliśmy już 17:4 i wydawało się, że będziemy tylko powiększać swoje prowadzenie.

Ale stało się inaczej. Mikołaj Smarzy i Damian Szymczak mieli zupełnie inny plan. Po pierwszej kwarcie jednak nadal prowadziliśmy, ale nasza przewaga wynosiła osiem „oczek”. W drugiej kwarcie gospodarze doszli nas na cztery punkty, ale trójką odpowiedział na to Kacper Burczyk, a dwoma punktami Szymon Kiwilsza. Pod koniec popis dał też Mateusz Kaszowski i do przerwy na tablicy wyników było 37:46.

Po zmianie stron zaczęliśmy mocno. Punkty Jakuba Ulczyńskiego dały nam osiemnaście „oczek” zapasu, ale po raz kolejny graczy Sokoła stać było na zryw. Mimo to przez całą tę kwartę utrzymywaliśmy bezpieczną przewagę, prowadząc przed ostatnią częścią spotkania już dwunastoma punktami. Od początku ostatnich dziesięciu minut poszliśmy za ciosem i podwyższyliśmy swoje prowadzenie.

Owszem, po kilku akcjach tej kwarty było tylko 63:70, ale Mateusz Kaszowski zrobił wówczas swoje. Trzy trójki naszego rozgrywającego sprawiły, że na pięć minut i 20 sekund przed końcem było już 84:63 dla nas i w zasadzie jasnym stało się wówczas, że tego starcia nie powinniśmy już przegrać. Mimo to powinniśmy byli w nim triumfować bardziej pewnie, ale pod koniec trener Szubarga zdecydował się na danie szans rezerwowym.

To spowodowało, że straciliśmy naszą wypracowaną przewagę, ale gospodarzom nie starczyło czasu na to, by odwrócić losy już wcześniej rozstrzygniętego meczu. Gdyby doszło do większych nerwów, starterzy zapewne wróciliby na parkiet, ale nie było takiej potrzeby.

Ostatecznie wygraliśmy w hali w Międzychodzie 91:81 dzięki rewelacyjnemu występowi Mateusza Kaszowskiego, który - z ławki - w niecałe 18,5 minuty zanotował aż 25 punktów, trafiając pięć z siedmiu prób z dystansu.

MKS Mana.lake Sokół Marbo Międzychód – Enea Abramczyk Astoria Bydgoszcz 81:91 (17:25, 20:21, 21:24, 23:21)

MKS Mana.lake Sokół Marbo: Mikołaj Smarzy 21, Jakub Kunc 14, Nicholas Lynch 10, Mariusz Małachowski 7, De Ante Barnes 2 - Damian Szymczak 13, Jakub Lewandowski 7, Marcin Wróbel 4, Jakub Nowak 3.

Enea Abramczyk Astoria: Andre Walker 16, Szymon Kiwilsza 12 (10 zb.), Filip Zegzuła 10, Jakub Ulczyński 6, Damian Jeszke 5 - Mateusz Kaszowski 25, Piotr Wińkowski 12, Kacper Burczyk 3, Jakub Stupnicki 2, Maciej Zabłocki 0.