Udało się, choć nie bez drobnych nerwów, zrehabilitować za ostatnią porażkę w Radomiu. W spotkaniu z GKS-em Tychy mieliśmy trudną przeprawę, gdyż rywale posiadają w swoich szeregach kilku bardzo groźnych zawodników. Liderami obwodu są Maciej Koperski, Sebastian Bożenko i Szymon Szmit, których udało nam się ograniczyć (łącznie mieli 9/31 z gry).

Początek spotkania w naszym wykonaniu był bardzo dobry. Świetnie prezentował się zwłaszcza Piotr Wińkowski, który pojawił się w wyjściowym składzie i zdobył 13 punktów w pięć minut! Z nim na parkiecie nasza gra wyglądała bardzo dobrze i w pewnym momencie prowadziliśmy już nawet 20:5. Nie byliśmy jednak w stanie kontynuować dobrego rytmu w kolejnych fragmentach.

Rywale zdecydowali się bowiem na obronę strefową, której nie byliśmy w stanie sforsować. Słabiej wyglądała też nasza gra w defensywie i goście zaczęli swój pościg. Ostatecznie dogonili nas już na początku drugiej kwarty, gdy najpierw doprowadzili do remisu, a następnie, po punktach Sebastiana Bożenko, wyszli na prowadzenie.

Naszą odpowiedzią było ponowne pojawienie się na parkiecie Piotra Wińkowskiego. Mimo to cały czas nie potrafiliśmy narzucić rywalom swojego stylu gry, który na początku spotkania przyniósł nam sporą zaliczkę. Wtedy przymierzyliśmy jednak dwa razy za trzy - rękami najpierw Filipa Zegzuły, a następnie Filipa Małgorzaciaka, wychodząc na dziewięciopunktowe prowadzenie.

Nie było to jednak ostatnie słowo tyszan, którzy zdołali jeszcze nam się odgryźć i ostatecznie po dwudziestu minutach na tablicy wyników było 38:34. Po powrocie z szatni znów zaczęliśmy grać swoje. Lepsza obrona pozwoliła nam wyprowadzać szybsze kontrataki. Po jednym z nich za trzy trafił Piotr Śmigielski i prowadziliśmy 49:37.

Wtedy spotkanie wyraźnie straciło jednak na dynamice i do końca trzeciej kwarty obraz gry nie uległ wielkiej zmianie. Po trzydziestu minutach prowadziliśmy 55:45. W ostatniej odsłonie mecz był dość wyrównany. Koszykarze z Tychów odnaleźli swoje klepki za łukiem i efekt tego był taki, że mimo wypracowanej już przewagi, do końca nie mogliśmy być pewni wygranej.

Za trzy trafiali bowiem Maciej Koperski, Szymon Walski i Sebastian Bożenko. Po rzucie tego ostatniego było tylko 70:65. Mimo naszych błędów w końcówce, rywale nie potrafili odwrócić losów starcia. Ale swoje szanse na doprowadzenie do jeszcze większych nerwów w naszych szeregach mieli. Wtedy Walski i Bożenko jednak spudłowali i tym samym dwa punkty zostały w Bydgoszczy, bo choć ostatecznie przegraliśmy kwartę numer cztery, wypracowana wcześniej przewaga wystarczyła.

Enea Abramczyk Astoria Bydgoszcz – GKS Tychy 75:68 (22:16, 16:18, 17:11, 17:20)

Enea Abramczyk Astoria: Piotr Wińkowski 18, Filip Małgorzaciak 16, Damian Jeszke 12 (15 zb.), Filip Zegzuła 8, Mateusz Kaszowski 2 - Piotr Śmigielski 7, Szymon Kiwilsza 5, Jakub Ulczyński 3, Jakub Stupnicki 1, Kacper Burczyk 0.

GKS: Maciej Koperski 12, Paweł Zmarlak 12, Sebastian Bożenko 11, Karol Kamiński 2, Maksymilian Duda 1 - Szymon Walski 12, Szymon Szmit 10, Ilian Węgrowski 5, Karol Nowakowski 0, Filip Wspaniały 0.