Pierwsze minuty sobotniego szlagieru to demonstracja siły ofensywnej obu zespołów, ale to gospodarze zadali więcej ciosów zespołowi z Pleszewa. Dobra, szybka gra w ataku połączona z bardzo dobrą obroną pozwoliła Astorii odskoczyć na kilka oczek. W ataku brylował Adam Szopiński (w 1. połowie zdobył 14 pkt.), pod tablicami dwoił się i troił Dorian Szyttenholm (8 zbiórek, w tym 5 w ataku), a grą całego zespołu świetnie kierował Paweł Lewandowski (6 asyst). Podopieczni Andrzeja Kowalczyka w głównej mierze wykorzystywali pod koszem umiejętności i doświadczenie Wojciecha Żurawskiego (do przerwy 12 pkt. oraz 6 zbiórek), choć trzeba przyznać, że bydgoszczanie bardzo dobrze wyłączyli z gry graczy obwodowych.


Po przerwie gra ponownie toczyła się pod dyktando „Asty”. Podopieczni Jarosława Zawadki wobec statycznej postawy gości w obronie zaprezentowali pełen wachlarz umiejętności ofensywnych. Ważne punkty zdobywali Sebastian Laydych oraz Mateusz Bierwagen, ale w dalszym ciągu najjaśniejszym punktem zespołu był Paweł Lewandowski, który nie dość, że bardzo dobrze spełniał swoją rolę w ataku, to dodatkowo wyłączył praktycznie z gry Marcina Stokłosę. Jak ważnym ogniwem bydgoskiej drużyny jest jej rozgrywający, widać było kiedy odpoczywał na ławce rezerwowych. Podczas jego nieobecności na parkiecie goście powoli odrabiali straty, a gospodarzom zdecydowanie trudniej przychodziło zdobywanie kolejnych punktów.

Przed finałową kwartą „Asta” prowadziła 71:63. Praktycznie do 36 minuty czarno – czerwoni grając pierwszą piątką pilnowali wcześniej wypracowanej przewagi, choć wraz z upływem kolejnych minut goście coraz bardziej zbliżali się do wyniku oscylującego wokół remisu. Pierwszy sygnał do ataku dał Marcin Stokłosa, który celnie trafił zza linii 6,75m. Co prawda za chwilę faulowany Adam Szopiński trafia oba osobiste, ale po kolejnej „trójce” rozgrywającego Pleszewa, goście przegrywali już tylko 84:79. W 39 minucie po stracie „Asty” Wojciech Żurawski trafia spod kosza, a kilka sekund później kolejne punkty dla gości zdobywa Tomasz Madziar. W ostatniej minucie OPEN Florentyna odrabia straty i ponownie po punktach Marcina Stokłosy wychodzi na prowadzenie 84:85. Grę wznawia Astoria, jednak Adam Szopiński traci piłkę i gospodarze w pośpiechu faulują rozgrywającego gości, który wykorzystuje tylko jeden rzut osobisty. Jest 84:87 i 23 sekundy do końca spotkania. Goście nie potrafią zatrzymać Pawła Lewandowskiego, który pewnie wykorzystuje oba rzuty osobiste. Chwilę później pleszewianie tracą piłkę, ale Przemysław Gierszewski na 8 sekund przed końcem pudłuje i ponownie faulowany jest Marcin Stokłosa. Po dwóch celnych rzutach jest 86:89 i mimo desperackiej próby popularny „Kojot” nie trafia do kosza przeciwnika. Goście wygrywają i są nadal niepokonaną drużyną, umacniając się tym samym na pozycji lidera.

Dzisiejsze spotkanie było określane mianem hitu kolejki i bez wątpienia takim było. Spotkały się dwa zespoły o podobnym potencjale sportowym i naprawdę niewiele brakowało, aby to bydgoszczanie cieszyli się z końcowego zwycięstwa. Drużyna Jarosława Zawadki pokazała kawał dobrego basketu niejednokrotnie zawstydzając teoretycznie faworyzowany zespół z Pleszewa. Bydgoscy zawodnicy zostawili kawał zdrowia na parkiecie, walcząc o każdą piłkę na każdym metrze boiska. Goście natomiast wykorzystali do maksimum swoje doświadczenie i mimo, że przegrywali praktycznie przez całe spotkanie, potrafili w końcówce wykorzystać błędy gospodarzy i przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. 


Astoria Bydgoszcz – OPEN Florentyna Pleszew 86:89 (29:20, 20:19, 22:24, 15:26)

Astoria: Szopiński 20 (2x3), Szyttenholm 15, Laydych 15 (1), Bierwagen 13, Lewandowski 13 (1) oraz Rąpalski 7, Gierszewski 3, Barszczyk 0, Czyżnielewski 0, Andryańczyk 0

OPEN Florentyna: Żurawski 22, Nieboski 19 (3x3), Stokłosa 18 (2), Dębski 14 (1), Kaczmarczyk 0 oraz Madziar 16 (2), Buczyniak 0, Czech 0