Trudno w obecnej I lidze przejść przez cały sezon suchą stopą. Wiedzieliśmy, że mimo perfekcyjnego początku i bilansu 6-0, słabszy moment nadejdzie. Stało się to w domowym starciu z ŁKS-em Coolpack Łódź.
Od końcówki pierwszej kwarty goście bardzo dobrze realizowali swój plan na niedzielny mecz i finalnie odnieśli w Grupa Moderator Arenie dość pewną wygraną 85:74.
Pierwsza kwarta niedzielnego spotkania to absolutny popis Patryka Kędla, który - wspierany zwłaszcza przez Karola Kamińskiego - zdobył w tej części jedenaście punktów, trafiając trzy razy z dystansu. Nasz podkoszowy zaczął więc mecz bardzo podobnie do tego, co miało miejsce przed tygodniem w Kołobrzegu. Wtedy również czuł się rzutowo na starcie gry jak ryba w wodzie. Dzięki dobrej skuteczności naszego zawodnika byliśmy w stanie zbudować sobie ośmiopunktową przewagę, jednak ŁKS jest bardzo groźnym rywalem, co pokazał w swoich kolejnych akcjach.
W drugiej odsłonie graliśmy już słabiej, a co najgorsze, nie trafialiśmy nawet z linii rzutów wolnych, nie wspominając już o tym, że po prostu nasza gra w ataku w zasadzie nie istniała. Po sześciu minutach tej części mieliśmy na swoim koncie zaledwie cztery „oczka” w niej zdobyte, a rywale aż szesnaście - gdy dobrze na dystansie odnalazł się Marcin Tomaszewski. Tablica wskazywała wtedy rezultat 26:34 i o swój drugi timeout w pierwszej połowie zmuszony był poprosić Grzegorz Skiba.
Nie byliśmy jednak w stanie poprawić swojej gry jeszcze przed zmianą stron. Agresywnie grający goście totalnie wybijali nas z jakiegokolwiek rytmu, mocno naciskając na gracza z piłką. A gdy już nawet pojawiały się dla nas dogodne pozycje i któryś z naszych graczy był pod koszem bez opieki, pudłowaliśmy na potęgę, nawet nieatakowani. Najlepiej świadczy o tym nasza skuteczność do przerwy. Skoro lepiej radziliśmy sobie na dystansie (6/17) niż bliżej kosza (4/14), to mówi to w zasadzie wszystko o naszej formie w trakcie pierwszych dwudziestu minut tego spotkania
Można więc stwierdzić, że to i tak sukces, że przy takiej indolencji strzeleckiej przegrywaliśmy do przerwy tylko dziesięcioma punktami. Trzecia kwarta zaczęła się dla nas lepiej. Widać było zdecydowaną poprawę względem pierwszej połowy, jeśli chodzi o rzucanie do kosza, ale musieliśmy zacząć też grać lepiej w obronie, bo nie prezentowaliśmy się na tyle dobrze, by odrabiać straty, a ŁKS swój rytm utrzymywał i dzięki temu mógł dość spokojnie kontrolować starcie.
A my cały czas mieliśmy też spore kłopoty na linii rzutów wolnych (po trzech kwartach 10/21, finalnie 14 na 28), a jest to przecież element, który - przy dobrej egzekucji - znacznie ułatwiałby nam gonienie rywala. Po stronie ŁKS-u o korzystny rezultat dbał cały czas Marcin Tomaszewski, a gdy z kolei parkiet opuszczał Norbert Kulon, odpowiednie tempo gry trzymał przyjezdnym Piotr Keller. W efekcie tego po trzydziestu minutach nasza strata do łodzian wynosiła już czternaście „oczek”. W trakcie meczu rywale mieli też problemy zdrowotne, gdzie w głównej mierze należy wymienić uraz Oleksandra Antypova, przez który Ukrainiec nie dokończył spotkania.
Mimo to nie byliśmy w stanie tego faktu wykorzystać. Olbrzymia konsekwencja, z którą łodzianie grali w tym meczu zarówno w ataku, jak i w obronie pozwoliła im do samego końca mieć niedzielne starcie pod kontrolą. W ostatniej kwarcie ani razu nie zdołaliśmy zmniejszyć strat do zespołu Roberta Skibniewskiego na mniej niż 10 „oczek”. A to mówi dużo o klasie rywala tego wieczoru, skoro do tej pory mogliśmy pochwalić się bardzo dobrą ofensywą, co dawało nam zwycięstwa. W 8. kolejce tak kolorowo to już w naszym wykonaniu nie wyglądało i efektem tego ponieśliśmy pierwszą porażkę w sezonie.
Enea Abramczyk Astoria Bydgoszcz – ŁKS Coolpack Łódź 74:85 (22:18, 9:23, 25:29, 18:15)
Enea Abramczyk Astoria: Patryk Kędel 17, Martyce Kimbrough 11, Karol Kamiński 8, Adam Kemp 6, Marcin Nowakowski 5 - Karol Gruszecki 14, Wojciech Dzierżak 7, Mikołaj Jamiołkowski 4, Jakub Andrzejewski 2, Bartosz Ptak 0.
ŁKS Coolpack: Marcin Tomaszewski 22, Norbert Kulon 14, Aleksander Lewandowski 11, Jakub Motylewski 10, Oleksandr Antypov 6 - Tymon Szymański 7, Piotr Keller 6, Igor Urban 6, Nataniel Kolasiński 3, Iwo Maćkowiak 0, Edward Miller 0, Jędrzej Musiał 0.


