Choć w pierwszej połowie nieco męczyliśmy się z zespołem z Radomia, po powrocie z szatni przejęliśmy w pewnym momencie inicjatywę i kontrolowaliśmy spotkanie do końca. Naszymi liderami tego dnia byli Piotr Wińkowski i Patryk Wilk. Dobrze z ławki zagrali ponadto Wojciech Dzierżak, Jakub Andrzejewski i Szymon Kiwilsza. Ostatecznie triumfowaliśmy 93:80.

Niedzielne spotkanie od udanej akcji trójkowej rozpoczął dla nas Martyce Kimbrough. Nie byliśmy jednak w stanie pójść za ciosem i przez kolejne fragmenty mocno zacięliśmy się w ataku. Plusem dla nas było jednak to, że goście z Radomia także nie byli w stanie znaleźć drogi do naszego kosza. Po blisko trzech minutach starcia drugą trójkę trafił Martyce, więc prowadziliśmy 6:0.

Wtedy goście także zaczęli w końcu punktować, ale z kolei po naszej stronie Marcin Nowakowski coraz częściej zapraszał do gry Piotra Wińkowskiego, więc ten - mając sporą przewagę w pomalowanym - zdobył sześć punktów i przy wyniku 14:4 o czas poprosił trener naszych rywali. Jako iż w SISU Arenie nie pojawił się dotychczasowy lider radomian - Kaheem Ransom, to Maksym Miroshnychenko, który rozpoczynał sezon jako obcokrajowiec HydroTrucka, pojawił się na parkiecie i mocno starał się poukładać grę swojej drużyny.

To poniekąd się udało, gdyż goście zaczęli prezentować się nieco lepiej, ale nasza przewaga powiększała się praktycznie z każdą akcją. Ale do czasu. Dużo dobrego przyjezdnym dało wejście na parkiet Mikołaja Stycznia, a także Daniela Walla. Po dwóch trójkach tych graczy tablica wskazywała wynik 25:16 i takim też rezultatem zakończyła się pierwsza kwarta niedzielnego spotkania.

Mimo całkiem niezłej pierwszej kwarty, nie potrafiliśmy narzucić swojego stylu gry i zbudować sobie na tyle bezpiecznej przewagi, jak miało to chociażby miejsce kilka dni temu we Wrocławiu w meczu z WKK Active Hotel. Trener Grzegorz Skiba zdecydował się zatem znów wpuścić do gry duet Piotr Wińkowski - Patryk Wilk, co spowodowało, że od razu powiększyliśmy przewagę do ponad dziesięciu „oczek”. Trójkę trafił jednak Jakub Zalewski, a to, co mocno utrudniało nam zadanie, to strefa postawiona przez rywali.

Po chwili znów straciliśmy więc swój rytm, ale Patryk Wilk przełamał defensywę gości, trafiając za trzy. Gdy było trzeba, sytuację uspokoił także nasz kapitan. Najpierw odgwizdano na nim przewinienie niesportowe Maksyma Miroshnychenko, a po chwili Marcin trafił jeszcze za trzy i zrobiło się 39:26. Wypracowanej przewagi nie byliśmy jednak w stanie utrzymać, a wręcz przeciwnie. Na 52 sekundy przed końcem pierwszej połowy było zaledwie 47:42.

Trójki Łukasza Klawy, Mikołaja Stycznia i dwa „oczka” Patryka Wydry sprawiły, że Grzegorz Skiba zmuszony był poprosić o timeout. Sytuację uspokoiło - jak się wydawało - trafienie dystansowe Filipa Siewruka, ale tym samym odpowiedział znów Łukasz Klawa i ponownie o czas poprosił nasz szkoleniowiec, by wykorzystać na zdobycie punktów ostatnie 14 sekund drugiej kwarty. Ostatecznie jednak nasza akcja nic nie dała i po dwudziestu minutach prowadziliśmy zaledwie 50:45.

Do przerwy niedzielne starcie do złudzenia przypominało więc mecz z Weegree AZS Politechniką Opolską, w którym także nie mogliśmy znaleźć swojego rytmu zwłaszcza w obronie, tracąc sporo punktów do przerwy. To musiało więc ulec zmianie po powrocie z szatni, ale w dalszym ciągu goście skutecznie wybijali nas z uderzenia, a sami zdobywali punkty nawet w trudnych sytuacjach. Jakub Andrzejewski i Patryk Wilk sprawili jednak, że zaczęliśmy oddalać się od rywali.

Trójka naszego młodzieżowca i wjazd pod kosz skrzydłowego dały nam 11-punktowe prowadzenie. Po chwili publiczność rozpaliła także akcja z kontry, w której to Wojciech Dzierżak zagrał nad kosz do Kuby Andrzejewskiego, a ten efektownie zapakował piłkę z góry. Nasz rezerwowy rozgrywający wystąpił wtedy w roli głównej również po chwili, gdy trafił za trzy z narożnika. To był bodajże nasz najlepszy fragment w tym meczu, bo poszliśmy mocniej w ataku i prowadziliśmy na 1,5 minuty przed końcem trzeciej kwarty 70:53.

I taką też, a więc 17-punktową, przewagę utrzymaliśmy po trzydziestu minutach niedzielnego starcia. W ostatniej odsłonie wystarczyło więc jedynie pilnować wyniku i dowieźć go do końca. Na początku 4. kwarty punktował Filip Siewruk, ale dwie trójki - Łukasza Klawy i Jakuba Zalewskiego - spowodowały, że trener Skiba poprosił jeszcze o czas dla uspokojenia sytuacji. Szybko jednak wszystko wróciło do normy, bowiem trójkę trafił Filip Siewruk, a indywidualną akcję przeprowadził Karol Kamiński.

Do ostatniej syreny w pełni kontrolowaliśmy więc przebieg boiskowych wydarzeń. Choć finalnie nasza przewaga nie była może szczególnie okazała, to jednak od drugiej połowy trzeciej kwarty mieliśmy niedzielne starcie „w kieszeni”, gdyż mądra gra z naszej strony nie pozwoliła rywalom chociażby uwierzyć w to, że cud w SISU Arenie może się ziścić.

Enea Abramczyk Astoria Bydgoszcz – HydroTruck Radom 93:80 (25:16, 25:29, 24:12, 19:23)

Enea Abramczyk Astoria: Piotr Wińkowski 18, Patryk Wilk 12, Martyce Kimbrough 9, Karol Kamiński 7, Marcin Nowakowski 4 - Filip Siewruk 11, Jakub Andrzejewski 10, Szymon Kiwilsza 8, Wojciech Dzierżak 6, Mateusz Czempiel 5, Maciej Zabłocki 3.

HydroTruck: Jakub Zalewski 14, Łukasz Klawa 9, Patryk Wydra 9, Wiktor Siemianiuk 4, Bartosz Ciechociński 3 - Mikołaj Styczeń 14, Rafał Komenda 13, Daniel Wall 6, Mateusz Łagowski 3, Norbert Ziółko 3, Maksym Miroshnychenko 2.