Napisać, że było trudno, to jak nie napisać nic. Wiedzieliśmy doskonale, że potyczka z WKK Active Hotel Wrocław tylko w teorii będzie dla nas łatwa. W praktyce była to dla nas droga przez mękę, z której ostatecznie wyszliśmy obronną ręką. W SISU Arenie pokonaliśmy ekipę z Dolnego Śląska 78:77.

Ścisły początek spotkania nie zwiastował olbrzymich problemów, które ostatecznie mieliśmy w tym meczu. Spod kosza trafił Filip Siewruk, później z półdystansu przymierzył Martyce Kimbrough, ale rywale w swoich szeregach mieli Jakuba Koelnera. 31-letni koszykarz w ostatnich meczach był całkiem nieźle dysponowany w rzutach z dystansu i potwierdził to w Bydgoszczy. Zaczął wprawdzie od zdobyczy po wejściu pod kosz, ale później zaczął znajdować swoje klepki w naszej hali.

Rzucający trafił dwa razy, a my byliśmy w stanie odpowiedzieć w tym czasie jedynie trafieniem Szymona Kiwilszy. Wrocławianie za to szli za ciosem i podwyższali swoje prowadzenie, wykorzystując nasze błędy popełniane w ataku. Naszej grze brakowało bowiem płynności i odpowiedniego wykończenia, a z kolei rywale - grając bez jakiegokolwiek obciążenia - wykorzystywali swoje atuty.

Gdy w końcu i my trafiliśmy z dystansu (trójka Kimbrougha), dobrze w SISU Arenie poczuł się Michał Kroczak, który dał swojej drużynie dużo dobrej energii z ławki rezerwowych i celnym trafieniem zza łuku ustalił wynik pierwszej kwarty na 20:12 dla gości. W tym momencie byliśmy więc bardzo dalecy od końcowego triumfu, a gdyby tego było mało, w drugiej kwarcie nie odrobiliśmy choćby punktu.

W tej części to cały czas rywale dyktowali warunki na parkiecie, odskakując nam kilkakrotnie na kilkanaście „oczek”. Możemy więc być i tak zadowoleni, że ostatecznie po dwudziestu minutach cały czas traciliśmy do nich tylko osiem punktów. W pewnym momencie wydawało się, że łapiemy już swój rytm. Od stanu 21:33 zrobiło się 28:33, gdyż dobry fragment miał Michał Chyliński, ale po chwili WKK znów uspokoiło sytuację.

W pierwszej połowie przewaga przyjezdnych wynikała z ich świetnej skuteczności dystansowej, bowiem gdy nawet my graliśmy lepiej, to właśnie trafienia zza łuku powodowały, że goście znów nam odskakiwali. Do przerwy uzbierali oni na swoim koncie aż 24 punkty w ten sposób, dzięki czemu prowadzili 44:36. Co jednak gorsze, po zmianie stron sytuacja wcale nie uległa poprawie z naszej strony. Przynajmniej nie od razu, bo najpierw to Koelner celnie przymierzył zza linii 6,75.

Dopiero z biegiem czasu nasza ofensywa zaczęła wyglądać płynniej, gdy Martyce Kimbrough i Filip Siewruk również dobrze poczuli się na dystansie. Później to samo uczynił jeszcze Karol Kamiński, ale nie byliśmy w stanie przełamać wrocławian na tyle, by wyjść na prowadzenie. Gdy za trzy trafili najpierw Tomasz Ochońko, a następnie Karol Prochorowicz, rywale mieli bezpieczną przewagę. Ostatecznie odrobiliśmy do WKK tylko punkt, tracąc nadal sporo, bo siedem „oczek”.

Od czego jednak ma się w zespole Marcina Nowakowskiego. Nasz kapitan w czwartej kwarcie świetnie rozpoczął, a w ślad za nim poszli Patryk Wilk i Jakub Andrzejewski. Szczególnie były gracz Górnika Zamek Książ Wałbrzych poczuł się świetnie, notując sekwencję w postaci zbiórki w ataku i punktów, zmuszenia rywali do błędu 5 sekund przy wznowieniu gry i znów zdobyczy punktowej. To więc nasi rezerwowi w kluczowym momencie wzięli na siebie ciężar gry i z SISU Arenie zrobiło się bardzo gorąco.

Ważna była akcja, w której Jakub Koelner niesportowo sfaulował Kubę Andrzejewskiego. Nasz zawodnik wykorzystał obie próby, doprowadzając do remisu, a chwilę później Patryk Wilk - świetnie ścinając po linii końcowej - dał nam prowadzenie po asyście od Marcina Nowakowskiego. To jednak nie był koniec emocji w Bydgoszczy. Jedni i drudzy nieco zacięli się bowiem w ataku, a trójka Kuby Koelnera znów dała prowadzenie przyjezdnym.

Gdyby tego było mało, świetnie dysponowany tego dnia gracz z Wrocławia zrobił to raz jeszcze - na minutę przed końcem - stawiając nas w bardzo trudnym położeniu. Swój kunszt w końcówce pokazał jednak nasz kapitan, trafiając za trzy. Wtedy pomylił się Kuba Koelner, a z walki o zbiórkę Filipa Siewruka i Brada Waldowa w roli zwycięzcy wyszedł nasz gracz, gdyż po przetrzymaniu piłki, arbitrzy orzekli sytuację rzutu sędziowskiego.

Po ustawionej akcji Szymon Kiwilsza nie dał się zablokować Waldowowi, zdobywając dwa punkty (78:77) i o czas poprosił trener gości, Łukasz Dziergowski. Wtedy akcję wziął na siebie Michał Kroczak i zrobił w tej sytuacji wszystko jak należy. Piłka poodbijała się jednak od obręczy i finalnie nie wpadła do kosza, dzięki czemu SISU Arena eksplodowała z radości!

Enea Abramczyk Astoria Bydgoszcz – WKK Active Hotel Wrocław 78:77 (12:20, 24:24, 22:21, 20:12)

Enea Abramczyk Astoria: Martyce Kimbrough 12, Szymon Kiwilsza 9, Karol Kamiński 8, Filip Siewruk 7, Wojciech Dzierżak 0 - Marcin Nowakowski 14, Piotr Wińkowski 11, Patryk Wilk 8, Michał Chyliński 5, Jakub Andrzejewski 4.

WKK Active Hotel: Jakub Koelner 21, Jakub Galewski 9, Bradley Waldow 8, Jakub Patoka 5, Mikołaj Kowalczyk 4 - Michał Kroczak 11, Tomasz Ochońko 10, Karol Prochorowicz 7, Jakub Wojciechowski 2, Łukasz Kupczyński 0.