Choć momentami prowadziliśmy w Poznaniu z Enea Basketem różnicą kilkunastu punktów, ostatecznie wygraliśmy 92:85. W końcówce nie brakowało nerwów, ale najważniejsze są kolejne dwa punkty, które możemy sobie dopisać do ligowej tabeli. Po raz pierwszy w naszym zespole w tym sezonie wystąpił Michał Chyliński.
Powrót do gry „Chyla” to na pewno duża rzecz, bo bardzo czekaliśmy na to od momentu ponownego podpisania kontraktu z naszym wychowankiem. W Poznaniu najbardziej doświadczony gracz w naszej drużynie spisał się naprawdę dobrze. Nie zagrał zbyt długo, natomiast w trakcie blisko dziewięciu minut zapisał na swoim koncie sześć punktów, trafiając jedną trójkę, co jest jego znakiem firmowym.
W sam mecz weszliśmy doskonale, bo od świetnych sekwencji w ataku duetu Karol Kamiński - Filip Siewruk. Gdy z kolei dwie trójki dorzucił od siebie Martyce Kimbrough, było już 18:7 dla nas. Gdy po pierwszej kwarcie utrzymaliśmy jedenastopunktowe prowadzenie, mogło się wydawać, że wcale nie musi to być dla nas bardzo trudne spotkanie, ale stało się inaczej, co jednak nie może dziwić.
Gospodarze wydają się być w tym sezonie naprawdę mocno ekipą, co już parokrotnie udowodnili. Dlatego też ani myśleli przeciwko nam położyć się na parkiecie i w pełni oddać nam pałeczkę. Zespół trenera Przemysława Szurka zaczął mozolnie odrabiać straty, ale my trzymaliśmy się dzielnie. Świetne starcie rozegrał dla nas Jakub Andrzejewski, który pokazał się swojej byłej widowni efektownym wsadem, pakując piłkę do kosza niemalże razem z rywalem.
Gospodarze w pewnym momencie postawili w obronie na strefę, ale niewiele to dało, bo łatwo rozbijali ją Filip Siewruk i Mateusz Czempiel, trafiając zza łuku. Z kolei po punktach Szymona Kiwilszy prowadziliśmy już 45:32, ale Enea Basket stać było na jeszcze jeden zryw. Rzuty wolne wykorzystał Piotr Wieloch, a z dystansu przymierzyli Konrad Rosiński i Wojciech Fraś i było tylko 40:45. Ostatnie słowo należało jednak do nas, w tym do Jakuba Andrzejewskiego, który akcją 2+1 zakończył pierwszą połowę.
To zwiastowało zatem spore emocje po zmianie stron, ale znów zaczęło się spokojnie, jakby pod naszą kontrolą. Cały czas byliśmy w stanie utrzymywać kilkanaście punktów przewagi, grając mądrze i cierpliwie, a przede wszystkim bez większych zastojów w ataku. Gdy Patryk Wilk dostał pod koszem dobre podanie od Michała Chylińskiego, było już nawet +17 na naszą korzyść. Co więcej, w czwartej kwarcie raz jeszcze tablica wskazała taką przewagę dla nas (78:61), ale to nie był koniec emocji.
Koszykówka to w końcu gra, w której nie zawsze da się utrzymać narzucony styl i intensywność przez pełne 40 minut. I to też dało o sobie znać tym razem. Enea Basket posiada przecież na tyle doświadczonych graczy, że zaczęli oni prezentować się zupełnie inaczej niż do tego momentu. W 32 minuty podopieczni trenera Szurka zdobyli zaledwie 61 punktów, by w osiem pozostałych uzbierać ich aż 24!
To spowodowało, że znów zgotowaliśmy sobie niepewny los w samej końcówce, ale zdołaliśmy się wybronić. Dwie trójki, które zaaplikowali nam Michał Samsonowicz i Patryk Stankowski spowodowały, że od stanu 68:82 zrobiło się tylko 74:82, a później jeszcze 79:83, gdy faulowany Samsonowicz wykonał akcję 2+1. Rywale mieli nawet swoje szanse na to, by przechylić szalę na swoją stronę, ale my mieliśmy więcej szczęścia i wyrachowania w decydujących momentach.
Nerwy na wodzy utrzymali Wojciech Dzierżak oraz Martyce Kimbrough, którzy stuprocentowo wykorzystali swoje podejścia do rzutów wolnych w końcówce. Amerykanin w dodatku popisał się też ważnym wejściem pod kosz, po którym uciekliśmy Enea Basketowi na 87:79.
Bez wątpienia był to więc mecz, który kibicom mógł się podobać, bo choć nie oddaliśmy poznaniakom prowadzenia od 3 minuty do samego końca, to jednak spotkanie obfitowało w wiele zwrotów akcji i pięknych zagrań z obu stron. Obie drużyny pokazały, że w tym sezonie powinny należeć do czołówki.
Enea Basket Poznań – Enea Abramczyk Astoria Bydgoszcz 85:92 (9:20, 31:29, 17:24, 28:19)
Enea Basket: Patryk Stankowski 15, Michał Samsonowicz 11, Konrad Rosiński 10, Kacper Mąkowski 8, Wojciech Fraś 5 - Piotr Wieloch 15, Mikołaj Stopierzyński 9, Arkadiusz Adamczyk 8, Wiktor Paczkowski 4, Jan Jakubiak 0, Rafał Szpakowski 0.
Enea Abramczyk Astoria: Karol Kamiński 14, Filip Siewruk 13, Martyce Kimbrough 12, Wojciech Dzierżak 11, Szymon Kiwilsza 9 - Jakub Andrzejewski 18, Michał Chyliński 6, Patryk Wilk 6, Mateusz Czempiel 3, Piotr Wińkowski 0.