Bez Michała Chylińskiego, Marcina Nowakowskiego i Mateusza Czempiela przystąpiliśmy do środowego spotkania w Krośnie. Mimo widocznych i jednocześnie sporych osłabień na obwodzie, zdołaliśmy osiągnąć korzystny wynik, zwyciężając na niezwykle trudnym terenie. Nie obyło się jednak bez nerwów.
Pierwsza kwarta była w naszym wykonaniu wyborna. Zdobyliśmy w niej aż 30 punktów, grając bardzo płynnie w ataku. Ostrzał kosza gospodarzy rozpoczęliśmy od rzutów trzypunktowych - z dystansu trafiali Martyce Kimbrough, Karol Kamiński i Filip Siewruk, co pozwoliło nam odskoczyć od Miasta Szkła na sporą liczbę punktów.
Gdy akcję 2+1 przeprowadził Szymon Kiwilsza, prowadziliśmy już różnicą piętnastu „oczek”, by ostatecznie po pierwszej kwarcie mieć trzynaście punktów zapasu. Dzięki temu dużo spokojniej mogliśmy prezentować się w kolejnych fragmentach, w których podopieczni trenera Edmundsa Valeiko nie byli w stanie odrobić strat.
Kolejne trafienia z dystansu dołożył Kimbrough, a „Kiwi” robił swoje pod koszem. Wśród rywali dobrze prezentował się Przemysław Wrona, lecz ekipa gospodarzy nie była w stanie złapać właściwego rytmu. Pozostali zawodnicy Miasta Szkła trafiali „okazjonalnie”, a my dzięki temu w pewnym momencie prowadziliśmy już różnicą przekraczającą dwadzieścia punktów.
Po zmianie stron utrzymywaliśmy wypracowaną przewagę. Swoje pięć minut mieli także Piotr Wińkowski oraz Jakub Andrzejewski, więc cały czas nasz ostateczny triumf wydawał się być niezagrożony. Gdy na 24 sekundy przed końcem trzeciej kwarty swoją kolejną trójkę - zresztą bardzo trudną, bo pod opieką Michała Chraboty i Huberta Łałaka - trafił Kimbrough, prowadziliśmy 73:54.
I wtedy znów nadeszła czwarta kwarta, która była dla nas taką przecież huśtawką nastrojów w Sopocie. I tu było podobnie, choć nie identycznie. Rywale zaczęli niebezpiecznie się zbliżać. Swoje klepki odnalazł Michał Jankowski i Radosław Trubacz, a groźni byli też Przemysław Wrona i Tre Jackson, który jednak całościowo nie oczarował tego wieczora (spudłował 12 z 20 rzutów z gry).
Gdy gospodarze odrabiali kolejne straty i tracili do nas już tylko kilka „oczek”, pokazał się Patryk Wilk. Nasz skrzydłowy najpierw wykorzystał dwa rzuty wolne, a następnie przymierzył z narożnika i na tablicy było 76:84. To nie był jednak koniec emocji w tym starciu, gdyż inne plany mieli Michał Jankowski z Tre Jacksonem.
Na pół minuty przed końcem było już 80:90, ale wspomniany duet trafił wtedy dwie trójki. Bardzo mocno pogubiliśmy się pod własnym koszem i nie zdołaliśmy wyprowadzić piłki na pole ataku. Tę przejął Jackson, podając do „Jankesa”, który trafił za trzy. Po chwili znów oddaliśmy krośnianom piłkę, co z kolei na trzy punkty zamienił tym razem Jackson i było tylko 86:90.
Ostatecznie zdołaliśmy się wybronić, ale po raz kolejny w samej końcówce naszego spotkania było bardzo gorąco, czego zdecydowanie powinniśmy się wystrzegać w kolejnych meczach. Co jednak istotne, wygraliśmy ten trudny mecz w zaledwie ośmioosobowym składzie, co także mogło mieć wpływ na błędy, które popełniliśmy w samej końcówce. Ważne jednak, że nie oddaliśmy zwycięstwa, jak miało to miejsce w Sopocie.
Z Podkarpacia wrócimy więc w bardzo dobrych nastrojach, gdyż jest to dla nas koniec aż tak dalekich wyjazdów, choć sezon w zasadzie dopiero moment temu się rozpoczął. Na start rozgrywek ograliśmy w Rzeszowie Resovię, by w Łańcucie dostać srogie lanie. Szalę na naszą korzyść - po Tour de Podkarpacie - przechyliła więc wygrana w Krośnie.
Miasto Szkła Krosno – Enea Abramczyk Astoria Bydgoszcz 86:91 (17:30, 15:21, 24:22, 30:18)
Miasto Szkła: Przemysław Wrona 13, Hubert Łałak 11, Mikael Laihonen 7, Radosław Trubacz 6, Rafał Serwański 5 - Tre Jackson 21, Michał Jankowski 18, Michał Chrabota 5, Bartosz Chodukiewicz 0, Jan Góreńczyk 0.
Enea Abramczyk Astoria: Martyce Kimbrough 22, Szymon Kiwilsza 19, Wojciech Dzierżak 9, Karol Kamiński 9, Filip Siewruk 5 - Piotr Wińkowski 12, Jakub Andrzejewski 10, Patryk Wilk 5.