Podobnie jak we Wrocławiu i w Warszawie, tak samo i we Włocławku postawiliśmy rywalom twarde warunki, ale tylko przez pewien czas. Niestety, tym razem wystarczyło to tylko na toczenie wyrównanej rywalizacji niemal do końca trzeciej kwarty.

Kolejne spotkanie z faworytem i niestety kolejna porażka. W ostatnich trzech meczach zmierzyliśmy się z medalistami ubiegłego sezonu - Śląskiem, Legią i Anwilem. I choć rywali postraszyliśmy, to ani razu nie udało nam się sprawić sensacji.

We Włocławku zaczęliśmy nieźle i choć gospodarze szybko odnaleźli na nas receptę, to jednak nie byliśmy dłużni i cały czas odpowiadaliśmy. Przez cały czas po naszej stronie zagrożenie dla gospodarzy stanowili Mike Smith, Myke Henry oraz Daniel Szymkiewicz, który wrócił do składu po absencji w starciu w stolicy z Legią. Dobrze grający tercet to było jednak zdecydowanie za mało na rozpędzony Anwil.

Wprawdzie po drugiej stronie także trzech graczy decydowało o obliczu włocławian, ale wśród nich był Victor Sanders, który w ostatnich tygodniach jest liderem Rottweilerów tak w Energa Basket Lidze, jak i w FIBA Europe Cup. Amerykanin zapewnił Anwilowi z ławki aż 19 punktów, podczas gdy nasi rezerwowi łącznie uzbierali zaledwie osiem „oczek”. A to przepaść na tym poziomie.

Podopieczni trenera Przemysława Frasunkiewicza świetnie ograniczyli Benjamina Simonsa, który oddał tylko jedną (niecelną) trójkę. Ponadto gospodarze mieli też plan na Pauliusa Petrileviciusa. Ten wpędził się w Hali Mistrzów w spore kłopoty z faulami, efektem czego spędził na parkiecie niepełne 11,5 minuty. Biorąc pod uwagę te składowe, wydaje się, że i tak byliśmy długo w grze w tym spotkaniu.

Na niecałe dwie minuty przed końcem trzeciej kwarty było 67:66, ale od tego momentu Anwil wrzucił wyższy bieg, na co my odpowiedzi już nie mieliśmy. Poza Sandersem, świetnie przeciwko nam spisali się wysocy - Luke Petrasek i przede wszystkim Malik Williams, który pokazuje, że świetnie czuje się na Kujawach. Amerykanin zanotował double-double, a cały jego zespół był od nas wyraźnie lepszy na tablicach.

Na osiem minut przed końcem Mike Smith trafił jeszcze za trzy i było 79:72, ale na tym nasza gra w tym starciu się w zasadzie skończyła. Sprawę załatwili bowiem wspomniani Petrasek i Williams, którzy w końcówce pokazali swoją wartość, zapewniając Anwilowi ostatecznie bardzo pewne zwycięstwo.

Anwil Włocławek – Enea Abramczyk Astoria Bydgoszcz 97:81 (26:20, 21:27, 27:19, 23:15)

Anwil: Malik Williams 20 (10 zb.), Luke Petrasek 19, Phil Greene 12, Michał Nowakowski 8, Kamil Łączyński 7 - Victor Sanders 19, Josip Sobin 6, Lee Moore 4, Dawid Słupiński 2, Maciej Bojanowski 0, Bartosz Łazarski 0, Marcin Woroniecki 0.

Enea Abramczyk Astoria: Mike Smith 29, Daniel Szymkiewicz 20, Myke Henry 14, Nathan Cayo 5, Paulius Petrilevicius 5 - Benjamin Simons 4, Łukasz Frąckiewicz 2, Igor Wadowski 2, Jakub Stupnicki 0.