Bydgoszczanie bardzo dobrze prezentowali się w II kwarcie meczu z Max Elektro Sokołem, przez co do przerwy przegrywali tylko 38:43. W drugiej połowie doświadczenie gospodarzy wzięło górę i Sokół ostatecznie zwyciężył różnicą 15 punktów.

Do Łańcuta nasi koszykarze wybrali się ze świadomością, że jest to rywal z najwyższej półki, który razem z Legią Warszawa kandyduje do awansu do ekstraklasy. Warto jednak podkreślić, że w sobotni wieczór na boisku nie było dużej różnicy w grze obu ekip. Astoria od początku postawiła twarde warunki Sokołowi i chociaż ten imponuje głębią składu, siłą pod koszem i umiejętnościami strzeleckimi, to do przerwy czarno-czerwoni przegrywali tylko 38:43. W drużynie Konrada Kaźmierczyka żaden gracz nie imponował pod względem strzeleckim, ale prezentował się zespół, który rozgrywał zgrane akcje, koncentrując się na rzuty blisko kosza. Po przerwie na naszym koncie odgwizdano dwa faule niesportowe, a Max Elektro trafiał z dystansu i miał przewagę na atakowanej tablicy, przez co ostatecznie przegraliśmy ten pojedynek różnicą dwucyfrową. Co najważniejsze jednak dla nas, to fakt, że nie było to całkowicie jednostronne widowisko.

W pierwszej kwarcie odnotowaliśmy mały problem ze skutecznością, na co wpływ z pewnością miała wcześniejsza długa podróż, oraz fakt zapoznawania się dopiero z obręczami w Łańcucie. Gospodarze na starcie prowadzili więc 6:2, ale w naszych barwach dobrze spisywał się Mateusz Fatz, walcząc pod koszami i rozgrywając pełne 10 minut w I kwarcie. Na boisku uwidaczniała się minimalna przewaga gospodarzy, ale przegrywaliśmy tylko różnicą 6 punktów.

Na początku drugiej ćwiartki wynik zaczął nam odjeżdżać. Bardzo dobrze punktujący wcześniej Marcin Sroka, znalazł oparcie wśród pozostałych partnerów i Sokół prowadził już 35:21. Od takiego stanu Astoria zaliczyła jednak najlepszy tego dnia, dłuższy fragment gry. Nagle zaczęliśmy dobrze bronić akcje ofensywne gospodarzy, a w ataku wykorzystywać pewnego rodzaju luki. Do przerwy przegrywaliśmy już tylko 38:43! To z pewnością zaskoczyło wielu kibiców zgromadzonych w hali w Łańcucie, bo gospodarze zazwyczaj już do przerwy rozstrzygali mecze na swoją korzyść.

Po przerwie nasz atak nieco spowolnił. Trener gospodarzy mógł bardzo swobodnie rotować swoim składem, a takiego komfortu nie posiada niestety na dzień dzisiejszy Konrad Kaźmierczyk. Wystarczyły więc 2-3 nieskończone akcje z rzędu, a na dodatek faul niesportowy odgwizdano Szyttenholmowi i Sokół prowadził 54:44. To podcięło skrzydła naszym koszykarzom, którzy wcześniej bardzo dobrze stawiali opór faworyzowanym rywalom. Sokół zaczął trafiać z dystansu i przed ostatnią kwartą przegrywaliśmy 12 punktami.

Ciężko było wymagać, aby Astoria przy dwucyfrowej przewadze gospodarzy, nawiązała jeszcze walkęo zwycięstwo z faworyzowanym rywalem. Warto jednak zaznaczyć, że bydgoszczanie nie dawali za wygraną i do końca grali o jak najlepszy rezultat, ostatecznie przegrywając 69:84. Niespodzianki w Łańcucie więc nie było, ale czarno-czerwoni pokazali się z dobrej strony i napsuli nieco krwi Sokołowi, dla którego sobotni pojedynek nie był typowym spacerkiem.

Zwycięstwo gospodarzy zostało w znacznej mierze uzyskane przez ich zespołową grę i 16 asyst, przy równoczesnym ograniczeniu strat do liczby 13. Sokół miał też dwukrotnie więcej prób zza łuku (10/24 za 3), a Astoria w ten sposób wygenerowała tylko 12 punktów. Największą zdobycz w naszej ekipie miał ostatecznie Mikołaj Motel (13 punktów, 3/4 z obwodu), a Sebastian Laydych zaliczył 10 punktów. Bezwzględnie najlepszym graczem meczu okazał się jednak Marcin Sroka (24 punkty z tylko 12 rzutów), który już po pierwszej kwarcie miał na swoim koncie 13 oczek.

Teraz przed koszykarzami Astorii powrót do własnej hali, gdzie w sobotę 5 listopada podejmiemy meritumkredyt Pogoń Prudnik (godz. 19.00).

Max Elektro Sokół Łańcut - Astoria Bydgoszcz 84:69 (22:16, 21:22, 23:16, 18:15)

Sokół: Sroka 24, Koszuta 9, Szymański 9, Czujkowski 8, Klima 8, Zywert 8, Czerwonka 7, Balawender 6, Krajniewski 2, Kulikowski 0

Astoria: Motel 13, Laydych 10, Bierwagen 8, Fatz 8, Krefft 7, Czyżnielewski 6, Szyttenholm 5, Barszczyk 4, Dąbek 4, Gospodarek 4