Cel minimum z Krosna mamy już wykonany. Wygraliśmy na Podkarpaciu starcie numer jeden, czym od razu postawiliśmy Miasto Szkła w sytuacji, w której jasnym było to, że przewaga parkietu przechodzi na naszą stronę. Kto wie, jak potoczyłby się mecz numer dwa, gdyby potrwał on choćby z kilka, może kilkanaście sekund dłużej. Nie ma jednak co gdybać. Wracamy do siebie i chcemy, by wyglądało to zdecydowanie inaczej niż w półfinałach.

W sezonie zasadniczym nie byliśmy może królami własnej hali, ale spisywaliśmy się w niej bardzo dobrze. Osiągnięty przez nas bilans w SISU Arenie, a więc 13-4, był najlepszy w całej stawce (obok Miasta Szkła Krosno), chociaż bywały domowe starcia, które przysparzały nam problemów. Im jednak dłużej trwały rozgrywki regularne, tym wydawało się, że jest coraz lepiej. Po dwóch porażkach, poniesionych z Enea Basketem Poznań i ŁKS-em Coolpack Łódź, później byliśmy już u siebie bezbłędni i w zasadzie coraz lepsi, efektywniejsi. Na przełomie ostatniej kolejki i fazy play-off dobitnie przekonały się o tym zespoły z Kociewia, a więc SKS Fulimpex Starogard Gdański i Decka Pelplin.

Gdy jednak przyszła pora półfinałów, zatraciliśmy się w atucie hali. Dwie porażki z Muszynianką Sokołem Łańcut sprawiły, że znaleźliśmy się pod ścianą i nie mieliśmy już jakiejkolwiek granicy błędu. Była to zresztą przedziwna seria, bo po meczach w Bydgoszczy wydawało się, że jest po zabawie, a gdy z kolei to my dwa razy pewnie triumfowaliśmy na Podkarpaciu, można było mniemać, że nasi rywale już się nie podniosą, a tymczasem w decydującym pojedynku to oni przez dłuższy czas byli bliżsi finału niż my. Ostatecznie wygraliśmy po dogrywce i tym samym zameldowaliśmy się w decydującej rywalizacji, ale trudno powiedzieć, że pomógł nam w tym własny teren.

Teraz musi być zupełnie inaczej. Zresztą - kiedy, jak nie teraz, w finale?! Bilety na finałowe starcia wyprzedały się w mgnieniu oka. Widać więc wyraźnie, że w Bydgoszczy znów jest olbrzymi głód koszykówki na wysokim poziomie, a oczywiście takim jest granie w finale pierwszej ligi, co już stanowi pewien przedsionek ekstraklasy. Przypadku zresztą nie ma. Wprawdzie spadek z PLK był dla nas dużym ciosem, ale od razu zaznaczyliśmy, że chcemy szybkiego awansu. Nie udało się to wprawdzie od razu, ale faktem jest to, że po spadku mamy dwa razy z rzędu finał I ligi. To pokazuje, że nasze aspiracje są wysokie, a słowa o awansie nie są rzucaniem ich na wiatr.

W zeszłym roku także jednak wracaliśmy do siebie na mecze trzy i cztery z przewagą parkietu, gdyż w Wałbrzychu wyszarpaliśmy wygraną na starcie rywalizacji. Wtedy jednak Górnik Zamek Książ pozbawił nas złudzeń. Teraz musi być inaczej! W Krośnie zagraliśmy dwa dobre spotkania. Oczywiście nie idealne. Idealnie byłoby wówczas, gdybyśmy w chwili obecnej dysponowali dwoma triumfami i dzięki temu potrzebowali zaledwie jednego kroku do awansu. Ale tak nie jest. Ponadto w poprzedni weekend dwa razy musieliśmy wynik gonić i czego byliśmy w stanie dokonać w sobotę, tego nie powtórzyliśmy w niedzielę.

To też oczywiście wynik pracy rywali. Miasto Szkła to bardzo dobra i konsekwentnie grająca drużna. Skoro więc w pierwszym meczu dała ona sobie odebrać prowadzenie po dwóch kwartach, to już dzień później powtórki nie było, bo nauczeni wcześniejszym doświadczeniem, krośnianie wyciągnęli wnioski i nie pozwolili nam na to, by również w niedzielę po zmianie stron przechylić szalę na swoją stronę. A to z kolei także dla nas duża nauka. Musimy z jeszcze większą koncentracją zaczynać starcia w tej serii, by nie dawać przeciwnikom szans na ucieczkę. Późniejsza pogoń zawsze bowiem kosztuje ogrom sił, a w finale może to być podwójny wysiłek, który i tak nie zapewni wygranej, co pokazała poprzednia niedziela.

Niezwykle istotną kwestią był też dla nas na pewno odpoczynek, którego mocno nam brakowało po wyczerpującej serii półfinałowej. Dwa weekendy z rzędu spędzone na Podkarpaciu i przedzielone piątym starciem z Sokołem zapewne nie pozwalały nam na to, by złapać chwilę oddechu i po prostu się zregenerować. Tym bardziej zatem należy docenić sukces w postaci wygrania pierwszego meczu z Miastem Szkła Krosno, a o co wydawało się, że będzie niezmiernie trudno po wyczerpującej rywalizacji z drużyną dowodzoną przez Macieja Klimę i Dariusza Kaszowskiego.

Pierwsze mecze były bardzo dobre w wykonaniu zwłaszcza Martyce'a Kimbrough, który był regularny w ataku. Nasz strzelec w meczu nr jeden zdobył 21 punktów, a dzień później zapisał na swoim koncie o jedno „oczko” więcej. W sumie nie oddał on za wielu rzutów za trzy, bo łącznie dziewięć, gdzie przecież w każdym meczu z Sokołem oddawał ich minimum tyle. To pokazuje, że choć rywale starali się jak mogli, by ograniczyć naszego zawodnika, to i tak mieli z tym spory problem. Ale to równocześnie daje nam klarowną odpowiedź, że krośnianie doskonale wiedzą, co jest naszą główną bronią.

Bardzo dobrze na Podkarpaciu spisali się także Szymon Kiwilsza i Jakub Andrzejewski. To właśnie ten duet najmocniej wsparł Tyce'a w obu meczach. W sobotę świetny był też Michał Chyliński, za to w niedzielę Piotr Wińkowski. W obu meczach mieliśmy więc solidną czwórkę graczy, ale by postarać się zamknąć serię u nas w domu, potrzebujemy jeszcze więcej wojska. Potrzeba wsparcia kolejnych zawodników, być może tych zazwyczaj mniej oczywistych. Kimś takim sześć lat temu był dla nas chociażby Bartosz Pochocki. Teraz również liczymy na to, że ktoś z tylnego siedzenia doda mocy zespołowi!

Miasto Szkła zagrało u siebie także solidnie i zaskoczenia nie było. W obu meczach rywalom liderował Tre Jackson, solidnie prezentowali się Hubert Łałak i Przemysław Wrona, a x-factorami każdego dnia - podobnie jak i u nas - był ktoś inny. W sobotę był to Michał Jankowski, dzień później z kolei Michał Chrabota. W niedzielę trener Edmunds Valeiko miał jednak więcej atutów. Nie licząc „Jankesa”, czterech innych koszykarzy zapewniło Miastu Szkła po pięć punktów, a osiem zdobył Bartosz Chodukiewicz, który dobrze wszedł w buty mającego problemy z faulami Przemka Wrony. U nas tego wsparcia dla liderów w meczu nr dwa trochę zabrakło.

Teraz jednak nic się w zasadzie już nie liczy. Oczywiście nic z tego, co było, bo liczy się tylko to, co tu i teraz, a teraz naszym celem jest wygranie jeszcze dwóch meczów w tej serii i powrót do koszykarskiej elity, co w ostatnich latach nie udawało się nikomu za szybko. Wiadomo, że teraz w OBL znajdzie się ktoś, kto jeszcze stosunkowo niedawno w niej grał. Zarówno my, jak i Miasto Szkła, pamiętamy jeszcze starcia przeciwko Anwilowi, Zastalowi czy też Treflowi. Obie drużyny, które są w tym roku w finale I ligi, znalazły się w nim w pełni zasłużenie, ale wygrany może być tylko jeden!

Oczywiście - co nie jest żadną tajemnicą - po raz kolejny liczymy na naprawdę gorącą atmosferę stworzoną przez naszych kibiców. Dopingujcie nas tak samo mocno, jak szybko wykupiliście bilety na mecze trzy i cztery, a SISU Arena zapłonie! Tego chcemy, bo gdy tak się dzieje, rywalom nigdy nie jest łatwo, co pokazały już nasze domowe starcia w tym sezonie. Gdyby nie Wy, być może nie byłoby nas teraz w finale! My damy z siebie wszystko i prosimy Was o dokładnie to samo!

Link do sobotniego meczu (17.05, godzina 19:00): https://nowe.emocje.tv/ppv/enea-abramczyk-astoria-bydgoszcz---miasto-szkla-krosno,354456

Link do niedzielnego meczu (18.05, godzina 19:00): https://nowe.emocje.tv/ppv/enea-abramczyk-astoria-bydgoszcz---miasto-szkla-krosno,354458