Po dwóch meczach półfinałowych w sezonie 2024/25 przegrywamy z Muszynianką Sokołem Łańcut 0-2. Jesteśmy więc bardzo dalecy od tego, aby znaleźć się w wielkim finale Bank Pekao S.A. I ligi mężczyzn. Misja wydaje się zatem niemożliwa do wykonania, ale my jedziemy na Podkarpacie z jednym celem! Chcemy wygrać dwa razy, by wrócić do SISU Areny na mecz nr 5!
W tak trudnym położeniu nie byliśmy ani w poprzednim sezonie, ani też w trwającym. W rozgrywkach 2023/24 dwie pierwsze serie zaczynaliśmy od porażek. Najpierw przegraliśmy u siebie z Weegree AZS Politechniką Opolską, aby dzień później doprowadzić do remisu. Wyjazd także zaczynaliśmy od porażki i znajdowaliśmy się pod ścianą. Mecz nr cztery padał naszym łupem, a w decydującym starciu przechylaliśmy szalę na swoją stronę. Dokładnie taki sam scenariusz miała też rywalizacja z GKS-em Tychy. Finał ubiegłorocznego sezonu zaczęliśmy za to od wygranej w Wałbrzychu, by następnie przegrać trzykrotnie.
Teraz z kolei nie pozostawiliśmy żadnych złudzeń ekipie Decki Pelplin, ale już z Muszynianką Sokołem Łańcut wyglądało to zupełnie inaczej. To my daliśmy się zaskoczyć dwa razy podopiecznym Macieja Klimy i Dariusza Kaszowskiego. Co nie zagrało? Wiele. W pierwszym spotkaniu nie mieliśmy za wielu atutów i przegraliśmy w pełni zasłużenie, mimo że to przeciwnicy mieli zdecydowanie mniej czasu na regenerację po pięciomeczowej batalii z Sensation Kotwicą Port Morski Kołobrzeg. To jednak potrafi zadziałać w dwie strony. O czym wspominał przed półfinałami trener Klima, to jego zespół był w rytmie meczowym, a nas jakby 1,5-tygodniowa przerwa w grze nieco rozleniwiła.
Dzień później wyglądało to już zupełnie inaczej. A to i dobrze, i źle. Dobrze, bo weszliśmy w ten pojedynek jak przystało na drużynę, która w serii musi odrabiać straty. Szybko narzuciliśmy swój styl gry i odjechaliśmy przyjezdnym na ponad 20 punktów. Jak się niestety później okazało, zaliczka okazała się zbyt mała, bo po koszmarnej w naszym wykonaniu trzeciej kwarcie, było już tylko 57:55. Sokół odrobił zatem niemal wszystkie straty i tym samym w ostatniej odsłonie zaczęła się próba nerwów. Z niej lepiej wyszli goście, stawiając nas tym samym mocno pod ścianą przed game 3.
W naszej grze musi więc zajść szereg zmian. Przede wszystkim nasi koszykarze muszą odnaleźć skuteczność. Coś, co wyglądało wprost rewelacyjnie w serii ćwierćfinałowej (prawie 58 procent z gry), teraz nie funkcjonuje tak, jak należy (niecałe 34% z gry). Jeśli więc nasza skuteczność gry w ataku zjechała o 24 punkty procentowe, to widać jak na dłoni, że trudno będzie przy takiej dyspozycji rzutowej wrócić jeszcze w tej rywalizacji do Bydgoszczy. Jeśli jednak nasz zespół znów przypomni sobie to, czym wygrywał w sezonie zasadniczym, a także przeciwko ekipie z Pelplina, wszystko jest jeszcze możliwe.
Oczywiście, brak Marcina Nowakowskiego w tej rywalizacji wydaje się być aż nadto widoczny, ale nic tego stanu rzeczy w tym momencie już nie zmieni, więc nie jest też chyba większym sensem rozpaczanie nad brakiem naszego generała. Tym bardziej, że zdarzały nam się już w tych rozgrywkach bardzo dobre starcia i to właśnie bez „Małego”. Aż nasuwa się na usta spotkanie z I rundy fazy zasadniczej, kiedy to pojechaliśmy do Krosna w sporym osłabieniu, bo poza Marcinem niezdolny do gry był również Michał Chyliński, a wygraliśmy na bardzo przecież trudnym terenie 91:86.
Aż prosi się więc o to, by nasza ekipa przypomniała sobie ten mecz na Podkarpaciu, gdzie wtedy naprawdę wszyscy zagrali na miarę swoich dużych przecież możliwości i wrócili z tarczą do Bydgoszczy. Można byłoby przyczepić się do końcówki tamtego pojedynku, która idealna nie była, ale koniec końców udało się dowieźć do końca korzystny rezultat. By jednak historia z Podkarpacia poniekąd się powtórzyła, utrzymać pełnię koncentracji musimy przez 80 minut, bo mocno przecież liczymy, że ta seria nie zakończy się po meczu numer trzy, który odbędzie się w sobotę o godzinie 17:00.
Ewentualny mecz numer cztery zagramy z kolei dzień później - także o 17:00. Jeśli udałoby nam się wygrać w Łańcucie dwa razy, to wtedy wrócimy do Bydgoszczy i w środę podejmiemy Muszyniankę Sokół w decydującym starciu. A to, że nie jest to niemożliwe, najlepiej niech zobrazuje seria sprzed kilku lat, w której udział brały drużyny z Łańcuta i Krosna. Sokół zaczął wtedy serię półfinałową u siebie i po dwóch meczach przegrywał 0-2. Wydawało się już więc, że jest już po zabawie, skoro rywalizacja przenosiła się do Krosna. Podopieczni trenera Kaszowskiego odwrócili jednak wówczas losy serii, wrócili do siebie na piąte spotkanie, które wygrali i tym samym awansowali do finału. Było to w sezonie 2014/15.
Czy więc po dokładnie dziesięciu latach historia ta ma szansę się powtórzyć? Mocno na to liczymy, bardzo w to wierzymy i zrobimy absolutnie wszystko, aby tak się stało. Bądźcie z nami w Łańcucie, bądźcie z nami przed ekranami swoich smartfonów, monitorów i telewizorów, bo jest to nam tak potrzebne, jak jeszcze w tym sezonie nie było!
Link do sobotniego meczu: https://nowe.emocje.tv/ppv/muszynianka-sokol-lancut---enea-abramczyk-astoria-bydgoszcz,354332,
Link do ew. niedzielnego meczu: https://nowe.emocje.tv/ppv/muszynianka-sokol-lancut---enea-abramczyk-astoria-bydgoszcz,354344.