Muszynianka Sokół Łańcut jest naszą kolejną przeszkodą w sezonie 2024/25. Po stosunkowo łatwo wygranej serii z Decką Pelplin, poprzeczka idzie dla nas w górę. W sezonie raz to my byliśmy górą, a raz wygrał zespół z Podkarpacia, który w ćwierćfinale potrzebował pięciu spotkań, by wyeliminować Sensation Kotwicę Port Morski Kołobrzeg.

Do środy musieliśmy czekać na to, kogo w półfinale Bank Pekao S.A. I ligi mężczyzn przydzieli nam los. A raczej na to, kto weźmie to, co mu się należy. Ostatecznie naszym rywalem na tym etapie rozgrywek będzie Muszynianka Sokół Łańcut, choć naprawdę niewiele brakowało, by w sobotę i niedzielę w SISU Arenie gościła jednak Sensation Kotwica Port Morski Kołobrzeg. I absolutnie nie byłaby to sensacja.

Poza ścisłym początkiem, przez bite trzydzieści minut decydującego spotkania wydawało się, że podopieczni Macieja Klimy i Dariusza Kaszowskiego są dużo bliżsi najlepszej czwórki. Nawet gdy Kotwica się zbliżała, to nie była w stanie przejąć kontroli i wyjść na prowadzenie. Jak w transie grał Biram Faye, który trafiał tego dnia praktycznie wszystko, niemal z każdej pozycji. Gospodarze mieli jednak problem z przewinieniami. I tak oto, gdy parkiet pod koniec 4. kwarty musieli opuścić właśnie wspomniany już Senegalczyk, a chwilę później również Filip Małgorzaciak, rozpoczęły się problemy.

Masa fauli w końcówce spowodowała, że goście znad morza raz po raz stawali na linii rzutów wolnych. Dwie próby na prowadzenie Kotwicy wykorzystał Remon Nelson, ale tym samym odpowiedział Patryk Kędel. Po chwili to jednak znów przyjezdni byli bliżsi triumfu, bo dwa „oczka” dołożył Paweł Dzierżak. Zwycięską akcję przeprowadził natomiast Filip Struski, który w naprawdę niełatwej akcji umieścił piłkę w koszu. Odpowiedzi ze strony graczy Rafała Franka już nie było i tym samym to Sokół eksplodował w radości.

Po zakończeniu starcia w Łańcucie działo się wiele, ale w ostatnich dniach w mediach napisano już na ten temat chyba wszystko, więc nie ma zbytniego sensu do tego wracać. Skupmy się więc na koszykówce. Jeśli więc płynnie przejdziemy do naszej serii półfinałowej z zespołem z Łańcuta, to wiadomo o niej tyle, że nic nie wiadomo. Wystarczy jedynie spojrzeć na mecze w sezonie zasadniczym. U siebie Sokół ograł nas aż 86:58, jednak w SISU Arenie to my triumfowaliśmy pewnie - 95:71. Dodać też jednak trzeba słów kilka o osłabieniach.

Po naszej stronie w Łańcucie nie zagrał Michał Chyliński, natomiast w Bydgoszczy goście wystąpili bez Birama Faye. Mecze były więc totalnie różne i trudno jest sobie choćby wyobrazić, by teraz różnice punktowe mogły być podobne. Większe zmęczenie na pewno będzie po stronie podopiecznych Macieja Klimy i Dariusza Kaszowskiego. Nie może być zresztą inaczej, skoro jeszcze w środę - w godzinach popołudniowych - Sokół grał decydujące starcie o być albo nie być, a już w piątek rano zameldował się w Bydgoszczy. My na pewno jesteśmy dużo bardziej wypoczęci, ale przygotowanie pod konkretnego rywala także nie było wcześniej możliwe.

No i nie można również zapominać o osłabieniu po naszej stronie. Kontuzja Marcina Nowakowskiego okazała się niestety na tyle poważna, że wyjazdowe starcie w Pelplinie było ostatnim meczem „Małego” w tym sezonie. A jeśli cofniemy się nieco wstecz, to właśnie ten gracz był ojcem sukcesu najpierw naszego, kiedy to w 2019 roku awansowaliśmy do ekstraklasy, a parę lat później upragniony awans dla Sokoła osiągnął także w Łańcucie. Niestety nie będzie mu dane wystąpić w tej serii, która poniekąd na pewno byłaby dla niego bardzo sentymentalna.

I już to pokazuje, że najbliższa potyczka nie będzie dla nas łatwa. Bez generała, jakim niewątpliwie jest nasz kapitan, będzie się nam grało dużo trudniej. Słowo, które musi więc nam w głównej mierze przyświecać w tej serii, to odpowiedzialność. Każdy z pozostałych zawodników będzie miał jej na sobie jeszcze więcej, niż miało to miejsce do tej pory. Mamy jednak szeroki skład, więc z rotacją problemów być nie powinno - to dość oczywiste. Jednak zastąpienie jeden do jeden takiego gracza jak Marcin Nowakowski jest w zasadzie niemożliwe - i to także jest chyba oczywiste.

Mimo to przystąpimy do serii półfinałowej pełni nadziei na to, że powtórzymy osiągnięcie sprzed roku i ponownie zameldujemy się w wielkim finale rozgrywek. Zresztą w tej parze zmierzą się dwaj ostatni spadkowicze z Orlen Basket Ligi, co najlepiej pokazuje, jak w pewien sposób prestiżowa będzie to seria. Po obu stronach nie brakuje koszykarzy bardzo rutynowanych, mających doświadczenie tak w najważniejszych meczach w I lidze, jak i również na parkietach ekstraklasy.

Dobiegający też powoli sezon 2024/25 pokazał jeszcze inną rzecz. Że choć w trakcie sezonu zasadniczego dochodziło do rozmaitych sytuacji, trwała zażarta walka o play-offy, zespoły z dołu tabeli potrafiły ogrywać faworytów, to jednak na koniec dnia w półfinałach zameldowała się czołowa czwórka po rozgrywkach regularnych. To więc najlepiej pokazuje, że mimo nieprzewidywalności ligi, ostatecznie w play-offach do większych niespodzianek jak na razie nie doszło i kluczowa też okazała się przewaga parkietu, co pokazały mecze nr 5 w dwóch ćwierćfinałowych parach.

Jak zatem będzie w półfinałach? Nasze pierwsze dwa mecze z Muszynianką Sokołem Łańcut już w sobotę i niedzielę, ale bardzo istotne jest to, że odbędą się one o różnych porach. W sobotę zagramy o 19:00, natomiast dzień później pierwszy podrzut piłki w SISU Arenie będzie miał miejsce o 17:00. Wszystkich serdecznie zapraszamy do licznego stawienia się w naszej hali i gorącego dopingu dla zespołu, który będzie tego szczególnie potrzebował. Razem po finał!

Link do sobotniego meczu: https://nowe.emocje.tv/ppv/enea-abramczyk-astoria-bydgoszcz---muszynianka-sokol-lancut,354300,

Link do niedzielnego meczu: https://nowe.emocje.tv/ppv/enea-abramczyk-astoria-bydgoszcz---muszynianka-sokol-lancut,354302.