O dzisiejszym meczu nasi gracze powinni jak najszybciej zapomnieć. Pojechali, zagrali, przegrali. Tak w skrócie można podsumować środowe starcie beniaminków. Wrocławianie dysponujący silniejszym, a co ważniejsze równiejszym składem nie dali szans mimo wszystko ambitnie walczącym bydgoszczanom.

 

 

Franz Astoria przystąpiła do tego meczu osłabiona brakiem Filipa Małgorzaciaka i Wojciecha Frasia. Pierwszy z nich narzeka jeszcze na podkręconą w Przemyślu kostkę, z kolei drugi z naszych graczy ma lekkie dolegliwości z plecami. Co prawda byli zawodnicy sopockiego Trefla rozgrzewali się przed meczem z zespołem, ale ostatecznie w składzie się nie pojawili.

I połowa miała dwa różne oblicza. Kiedy na parkiecie przebywała pierwsza piątka Franz Astorii gra bydgoszczan wyglądała całkiem nieźle. Śląsk miał spore problemy ze skutecznym wykończeniem akcji, a i w obronie nie potrafił sobie poradzić z szybkimi kontrami przyjezdnych. Na parkiecie pojawił się wówczas weteran polskich parkietów, Radosław Hyży, który wraz z kolejnymi zmiennikami powoli odzyskiwał równowagę w grze miejscowych, ale po 10 minutach Wojskowi prowadzili tylko 23:19. Na II kwartę trener Jarosław Zawadka desygnował do gry Lewandowskiego, Laydycha, Rąpalskiego, Szafranka i Barszczyka. Od tego momentu Franz Astoria stanęła. Śląsk zdobywał kolejne punkty, a bydgoszczanie albo notowali straty albo seryjnie pudłowali. Pierwsze punkty zdobyliśmy dopiero w 16 minucie po celnym osobistym Doriana Szyttenholma. Pierwsze punkty z akcji na 2 minuty przed końcem I połowy zdobył Mateusz Bierwagen. Śląsk rzucił nam w tym czasie aż 16 „oczek”. Efekt? Do przerwy przegrywaliśmy 47:25 i było praktycznie po meczu.

II połowę Franz Astoria ponownie rozpoczęła wyjściowym składem i mecz zrobił się znów wyrównany, choć wrocławianie cały czas utrzymywali bezpieczną przewagę. W momencie zmian w naszej drużynie Śląsk zaczął powiększać różnicę punktową. Na dodatek bydgoszczanie seryjnie pudłowali z linii rzutów wolnych. Niestety determinacja i ambicja nie wystarczyły tym razem do stawienia czoła bardziej wymagającemu rywalowi. W ostatniej kwarcie lider tabeli bawił się już koszykówką a i tak dalej powiększał swoją przewagę nad przyjezdnymi. Ostatecznie wrocławianie wygrali 104:53.

Dzisiejszy mecz zdecydowanie nie wyszedł naszemu zespołowi. Śląsk wysoko zawiesił poprzeczkę i tylko gracze pierwszej piątki potrafili momentami nawiązać wyrównaną walkę z rywalem, choć i oni nie ustrzegli się błędów, szczególnie z linii rzutów wolnych. Graczom rezerwowym nie można odmówić ambicji, ale brak umiejętności i doświadczenia spowodowały, że gospodarze zdecydowanie i wyraźnie pokonali nasz zespół. Mecz ze Śląskiem jest już za nami, była to bardzo pouczająca i momentami bolesna lekcja basketu. Teraz trzeba się skoncentrować na kolejnym rywalu. W najbliższą niedzielę przyjeżdża do Bydgoszczy BM Slam Stal Ostrów Wielkopolski. Mamy nadzieję, że po dwóch porażkach bydgoszczanie pokonają rywala i nie stracą kontaktu z zespołami środka tabeli.

 

Śląsk Wrocław – Franz Astoria Bydgoszcz 104:53 (23:19; 24:6; 26:17; 31:11)

Śląsk: Flieger 17, Sulima 15, Mroczek – Truskowski 11, Diduszko 4, N.Kulon 2 oraz Hyży 16, Prostak 12, Ochońko 11, Bochenkiewicz 9, Kikowski 7, M.Kulon 2

Franz Astoria: Laydych 13, Bierwagen 12, Robak 11, Szyttenholm 5, Lewandowski 5 oraz Barszczyk 4, Rąpalski 3, Szafranek 0, Andreańczyk 0, Obarek 0