Bez Doriana Szyttenholma, Mateusza Bierwagena i Przemysława Gierszewskiego koszykarze bydgoskiej Franz Astorii nie byli wstanie zagrozić liderowi tabeli z Pleszewa, który zwyciężył wczoraj we własnej hali 85:66 (21:15, 16:22, 29:20, 19:19).

 

 

Gospodarze szybko objęli prowadzenie 6:0 i już w 3 minucie trener Jarosław Zawadka zmuszony był poprosić o przerwę. Po nerwowym początku, goście ustabilizowali nieco rytm gry doprowadzając nawet do remisu 11:11, ale mimo podwójnego krycia Wojciecha Żurawskiego, OPEN Florentyna wygrał pierwszą kwartę 21:15 głównie dzięki celnym trafieniom z obwodu. W kolejnych minutach gospodarze zaczęli wyraźniej zaznaczać swoją dominację na parkiecie. „Asta” grała bardzo statycznie, a do tego fatalnie pudłowała. Trener gości próbował rotować graczami obwodowymi, jednak także rezerwowi nie potrafili skutecznie zagrozić gospodarzom, których grę znakomicie prowadził Marcin Stokłosa. Do przerwy pleszewianie prowadzili 37:27.

Losy tego spotkania rozstrzygnęły się praktycznie w pierwszej części III kwarty. Wspomniany wcześniej Stokłosa nie tylko dogrywał do swoich kolegów, ale też trafiał jak natchniony zza linii 6,75 m. Dodatkowo rozgrywający pleszewian miał wsparcie w postaci Adama Kaczmarzyka, który także rzadko się mylił (15 punktów w II połowie). To głównie dzięki grze tego duetu gospodarze prowadzili po 30 minutach 66:47. W ostatniej kwarcie OPEN Florentyna „trzymał” wynik w pełni kontrolując wydarzenia na parkiecie. Jak tylko Franz Astoria niwelowała przewagę, zaraz na parkiecie pojawiało się 2-3 graczy podstawowego składu pleszewian i sytuacja wracała do normy. Tak naprawdę sam Stokłosa wystarczył, aby gospodarze ponownie odzyskiwali wigor w ataku. Ostatecznie lider z Pleszewa odniósł 18 zwycięstwo w lidze pokonując bydgoszczan 85:66.

Sobotnia porażka ujmy graczom Franz Astorii nie przynosi. Grając bez dwóch podstawowych zawodników trudno było przeciwstawić się naszpikowanej gwiazdami drużynie z Pleszewa. Co prawda po części udało się ograniczyć poczynania Wojciecha Żurawskiego, ale już Marcin Stokłosa był wczoraj nie do zatrzymania. Wobec kontuzji podstawowych graczy okazję do pokazania swoich umiejętności mieli gracze rezerwowi, z których najlepiej wypadł Filip Czyżnielewski. Słowa uznania należą się Sebastianowi Laydychowi, który dzielnie walczył na obu tablicach (łącznie 17 zbiórek), choć już w ataku tak dobrze nie było.

Po meczu powiedzieli:

Jarosław Zawadka: - Widać był brak dwóch podstawowych graczy, w dużej mierze zabrakło skuteczności . Nie było gracza, który miałby jakąkolwiek skuteczność z półdystansu czy już nie mówiąc z dystansu. Jedna „trójka” rezerwowego Szafranka mówi samo za siebie. Próbowaliśmy różnych ustawień w defensywie, niestety z różnym skutkiem. Chcieliśmy zobaczyć jak przeciwnik wygląda grając przeciw tak różnorodnej obronie. Generalnie zabrakło nam przede wszystkim skuteczności żeby nawiązać z nimi walkę, a na dodatek w III kwarcie Marcin Stokłosa się nam „otworzył”. Udało się nam wykluczenie Wojtka Żurawskiego . Chwała chłopakom, że walczyliśmy do końca. Szkoda, że w czystych pozycjach spod samej dziury nie trafialiśmy bo wynik mógłby być wtedy bardziej korzystny.

Andrzej Kowalczyk: – Drużyna Astorii ma swój styl, gra dosyć agresywnie i mocno w obronie, a my nie zawsze sobie z tym elementem radziliśmy. Po dzisiejszym zwycięstwie sytuacja jest taka, że będziemy mieli pierwszej miejsce po sezonie zasadniczym . Po I połowie skorygowałem błędy, które popełnialiśmy i dlatego wynik był wyższy. Był to ciężki mecz i trzeba było grać na 100%.

OPEN Florentyna Pleszew – Franz Astoria Bydgoszcz 85:66 (21:15, 16:22, 29:20, 19:19)

OPEN Florentyna: Stokłosa 22 (5x3, 12 as.), Kaczmarzyk 18 (2), Dębski 14, Żurawski 13 (16 zb.), Niesobski 0 oraz Czech 8, Sulowski 7, Michałek 2, Szymczak 1, Buczyniak 0

Franz Astoria: Laydych 17 (17 zb.), Pagacz 13, Szopiński 11, Lewandowski 6, Barszczyk 3 oraz Czyżnielewski 11, Szafranek 3 (1x3), Andryańczyk 2, Rąpalski 0, Józefczyk 0