Sporo sił zostawili wczoraj na parkiecie koszykarze bydgoskiej Astorii, którzy dopiero dzięki efektownej końcówce pokonali wysoko zespół z Żyrardowa. Niestety wicelider okupił zwycięstwo stratą swojego najlepszego zawodnika. W II kwarcie kontuzji kolana doznał Dorian Szyttenholm.



Przed meczem większość kibiców spodziewała się kolejnego łatwego zwycięstwa „Asty” i rzeczywiście szybkie prowadzenie 9:2 mogło na to wskazywać. Jednak trener Grzegorz Kwasiborski szybko zareagował zdejmując z parkietu Marka Kurana, który seryjnie pudłował spod samego kosza. Na parkiecie pojawił się Jarosław Muś, który wraz z Mariuszem Łapińskim celnie trafiali zza linii 6,75m. Kiedy gospodarze odskakiwali Żyrardowiance na kilka oczek, goście właśnie rzutami z dystansu oraz szybkimi kontrami doganiali wynik. Wreszcie na początku II kwarty żyrardowianie po kolejnej „trójce” objęli prowadzenie 22:23. W odpowiedzi Przemysław Gierszewski trafił z dystansu, a chwilę później Adrian Barszczyk (udanie zastępował nieco słabiej dysponowanego Pawła Lewandowskiego) przechwycił piłkę i uruchomił Doriana Szyttenholma, który zdobył kolejne 2 punkty. Goście jednak nie składali broni. Po kolejnych dwóch „trójkach” Mariusza Łapińskiego było tylko 36:34 dla Astorii. Na domiar złego, chwilę później w starciu pod własnym koszem kontuzji kolana doznał Dorian Szyttenholm. „Asta” po stracie jednego ze swoich liderów straciła rytm gry. Żyrardowianka skrzętnie to wykorzystała i na przerwę schodziła prowadząc 43:45.

Po przerwie gra obu zespołów wyglądała podobnie. Gospodarze co prawda odzyskali prowadzenie, ale seryjnie pudłując z linii rzutów wolnych nie mogli wypracować sobie większej przewagi. W 26 minucie osłabienia doznali goście. Parkiet opuścić musiał Rafał Szwed, który stanowił o sile ofensywnej żyrardowian. Po 30 minutach na tablicy widniał wynik 62:59, więc o losach meczu decydowała ostatnia odsłona tego pojedynku. Finałową kwartę gospodarze zaczęli od punktów Adama Szopińskiego, a chwilę później ręka nie zadrżała Wojciechowi Szafrankowi, który trzykrotnie trafił z linii rzutów wolnych. Bydgoszczanie zagrali agresywniej w obronie i goście wraz z kolejnymi minutami pudłowali rzut za rzutem. Gracze Jarosława Zawadki wreszcie poprawili skuteczność z rzutów wolnych (16/20). W 35 minucie po punktach Pawła Lewandowskiego było już 80:59, ale nie mogło być inaczej, skoro goście nie potrafili zdobyć choćby punktu. W końcówce trener Astorii wpuścił na parkiet rezerwowych, którzy spokojnie dograli spotkanie do końca.

Wczorajsze starcie z Żyrardowianką miało być kolejnym spacerkiem dla wicelidera, choć zeszłotygodniowe zwycięstwo w Olsztynie dawało jasny sygnał, że goście łatwo się nie poddadzą. I rzeczywiście pierwsza połowa w wykonaniu gości zaskoczyła bydgoszczan. Na pewno dodatkowym ciosem dla „Asty” była strata Doriana Szyttenholma, ale ostatnia kwarta potwierdziła, że w drużynie drzemie spory potencjał. Początek meczu nie był udany dla Pawła Lewandowskiego, ale już w końcówce pokazał on ( szczególnie w obronie ), że należy do najlepszych graczy na tej pozycji w lidze. Tradycyjnie na niezmiennie wysokim poziomie zagrał Sebastian Laydych, który wobec kontuzji popularnego „Dosi” będzie musiał jeszcze ciężej pracować pod koszami. Na słowa uznania zasługuje także bydgoska młodzież. Świetną zmianę dał Adrian Barszczyk, Szyttenholma udanie zastąpił Patryk Rąpalski, dobre spotkanie zagrał także Wojciech Szafranek. Nawet Mateusz Józefczyk, który na parkiecie pojawił się w ostatnich dwóch minutach umiejętnie wykorzystał swoją szansę, na pokazanie swoich możliwości. Na koniec dodajmy, że słowa uznania należą się kibicowi „Żyrki”, który w pojedynkę pojawił się w Bydgoszczy i szczególnie w pierwszej połowie kilkukrotnie zaznaczył swoją obecność, głośno dopingując swoich graczy.

Po meczu powiedzieli:

Grzegorz Kwasiborski: - Dwa tygodnie temu kontuzji doznał Rafał Bochenek, nasz pierwszy center, dzisiaj sam Mateusz Szwed nie dał rady, dodatkowo w II połowie złapał kontuzję. Do końca III kwarty była jeszcze szansa na zwycięstwo, ale w końcówce zabrakło siły, zabrakło centymetrów i głowa też już nie pracowała, więc Astoria już nas zdemolowała i zasłużenie wygrała. Astoria zaskoczyła mnie szybką koszykówką, inne zespoły grają bardziej ustawnie i myślę, że z taką grą nie jest bez szans o awans do I ligi.

Jarosław Zawadka: - Żyrardów to zespół z olbrzymim charakterem, zaskoczył celnością rzutów z dystansu. Do tej pory nie trafiał na takiej skuteczności i stąd było kiepsko. My natomiast powróciliśmy z koszmarem rzutów wolnych, myślę że wzięło się to trochę z takiej dekoncentracji, było to widać zwłaszcza po Pawle Lewandowskim, który w I połowie nie mógł podjąć trafnej decyzji co zrobić z piłką, a w III kwarcie nie trafia sam na sam z koszem. Ja myślę, że zwycięstwo zawdzięczamy tym, że mieliśmy bardzo dużą determinację w defensywie, chłopacy w szatni powiedzieli sobie, że trzeba to wywalczyć dla Dosi. Jest radość ze zwycięstwa, ale i smutek z tego, że straciliśmy jednego z naszych czołowych graczy.

Astoria Bydgoszcz – Żyrardowianka Żyrardów 99:68 (20:17, 23:28, 19:14, 37:9)

Astoria: Laydych 29 (2x3, 10 zb.), Szopiński 12 (7 as.), Lewandowski 11(1), Szyttenholm 10, Bierwagen 7 oraz Gierszewski 8 (2), Rąpalski 8, Szafranek 5, Andryańczyk 3, Barszczyk 3, Józefczyk 2, Raczyński 0

Żyrardowianka: Łapiński 14 (3x3), Szwed 8, Chojecki 6, Jastrzębski 6, Kuran 4 oraz Muś 10 (1), Żebrowski 8, Odolczyk 5 (1), Owczarek 4, Rępiński 3 (1)