W najbliższą sobotę koszykarze Astorii zagrają w Łańcucie z prawdopodobnie najsilniejszym zespołem w I lidze. Dla nas zapowiada się bardzo trudne zadanie, ale równocześnie atutem pozostaje fakt, że nie mamy nic do stracenia.

 

W miniony weekend pokonując po zaciętej końcówce Kotwicę Kołobrzeg (84:79), przełamaliśmy niefortunną passę pięciu porażek z rzędu. Nasza sytuacja w tabeli nie jest najgorsza, a na pocieszenie pozostaje fakt, że za nami jest zaledwie 20% całego sezonu zasadniczego. Czarno-czerwoni ciągle mogą mieć aspiracje wyższe od takich, które usadowiłyby nas z przewagą parkietu na rozgrywki Play-out. W tym momencie wróżenie w jaki sposób może się zakończyć dla nas ten sezon, nie ma większego znaczenia. Najważniejsze jest, aby Astoria do każdego najbliższego meczu przystępowała z przekonaniem, że jest w stanie wygrać określony mecz, równocześnie zachowując pełną koncentrację. Wystarczy wygranie 2-3 spotkań, a przy odpowiednim układzie pozostałych wyników, możemy nagle w szybkim tempie awansować nawet do czołowej ósemki rozgrywek. Taki scenariusz jest jak najbardziej realny.

O tym, że bydgoszczanie potrafią grać na dobrym poziomie, przekonaliśmy się w miniony weekend. Ciągle brakuje nam dużej pewności siebie, oraz prezentowania równej postawy w przeciągu całego meczu, ale drużyna Konrada Kaźmierczyka uczy się na własnych błędach i wyciąga odpowiednie wnioski. Liczymy na to, że ostatnie zwycięstwo w ostatnich sekundach meczu wleje w nasze serca jeszcze więcej wiary i coraz częściej zaczniemy inkasować komplety punktów. Jest to o tyle istotne, aby nie stracić dużego dystansu do ekip, które na samym papierze są w naszym zasięgu. Astoria ciągle płaci tzw. „frycowe” za odmłodzony skład, ale wydaje się, że kwestią czasu pozostaje, aby dana sytuacja wewnątrz zespołu została ustabilizowana.

Przed nami pojedynek w Łańcucie, który zapowiada się na arcytrudną przeprawę. Max Elektro Sokół na dzień dzisiejszy to obok Spójni Stargard jedyny zespół, który w tym sezonie nie przegrał jeszcze spotkania. O ile wynik 6-0 notowany przez Spójnię może być traktowany jako sporą niespodziankę, to w przypadku Sokoła jest to najzwyczajniej w świecie norma. Nasz najbliższy rywal już od kilku ostatnich sezonów tworzy bardzo silną drużynę, która jest kandydatem do awansu do ekstraklasy. Sokołowi dotychczas brakowało jednak szczęścia, aby wywalczyć awans na najwyższy szczebel rozgrywek, odpadając w półfinałach lub finałach Play-offów. Ten sezon otwiera jednak wyjątkowo szeroką furtkę na wykręcenie dobrego wyniku przez Max Elektro, gdyż przez wielu ekspertów Sokół uznawany jest za silniejszą drużyną, nawet od warszawskiej Legii. Ten fakt potwierdzają chociażby wyniki na początku sezonu.

To tylko może utwierdzać nas w przekonaniu, że o zwycięstwo w Łańcucie w najbliższą sobotę będzie nam bardzo ciężko. Już w ubiegłym sezonie Sokół na własnym parkiecie miał rewelacyjny bilans 14-1 i tym razem raczej zmierza po podobny wynik. Naszym atutem może być jednak fakt, że Sokół najbliższy pojedynek musi wygrać, a bydgoszczanie nie mają nic do stracenia i mogą spróbować nawet poeksperymentować na boisku, szukając swojej szansy za linią obwodową. Wydaje się, że nasza dobra skuteczność z dystansu może nas utrzymać przy stanie w którym będziemy łapać kontakt z rywalem.

Max Elektro to nie jest jednak drużyna indywidualności i jeśli tylko któryś z koszykarzy ma gorszy dzień, to nadrabiają to pozostali koledzy. W składzie gospodarzy najbardziej wyróżniającymi postaciami są były reprezentant Polski Marcin Sroka (15.3 punktów, 5.7 zbiórki), Maciej Klima (14.3 pkt., 8.8 zb.), oraz Alan Czujkowski (13.7 pkt., 5 zb., 3 asysty). Także pozostałe nazwiska robią spore wrażenie, ale to tylko sport w którym niespodzianki zdarzają się bardzo często. Astoria nie pozostaje więc bez szans i jedzie do Łańcuta z myślą walki o kolejny komplet punktów.

Początek sobotniego spotkania o godz. 17.30.

fot. http://sokol-lancut.pl