Tydzień temu mieliśmy ogromne emocje do samego końca i minimalną porażkę „Asty”. Z kolei dzisiaj zobaczyliśmy wyłącznie jednostronne widowisko i absolutną dominację czarno-czerwonych.

 

Kibice kochają sport właśnie ze względu na emocje. Jeśli ktoś zapytałby się jednak osób związanych z Enea Astorią, czy woleliby widzieć w sobotę zacięty mecz w Artego Arenie czy zdecydowaną wygraną, to odpowiedź byłaby tylko jedna. Po dwóch minimalnych porażkach na początek I rundy, tym razem bydgoszczanie nie pozostawili złudzeń, rozstrzygając już w pierwszej połowie o losach meczu. Tego typu wygrana nie odmieni z miejsca naszej pozycji w tabeli, ale może być dobrą rozgrzewką przed kolejnymi pojedynkami. W sobotę, aż 5 zawodników czarno-czerwonych zdobyło przynajmniej 11 i więcej punktów i nasi gracze całkowicie zdominowali zbiórkę (równe 0 ofensywnych zbiórek KK Warszawa!), zaliczyli też 28 asyst i 17 przechwytów. Przy tak jednostronnych zestawieniach statystycznych, nawet obecność Pawła Hybiaka, nie byłaby w stanie zrobić różnicy.

Po 6 minutach gry, podopieczni Konrada Kaźmierczyka i Huberta Mazura prowadzili już 17:2. To był znak, że w Artego Arenie będziemy świadkami jednostronnego widowiska. Tak też faktycznie ułożyły się losy meczu, bo KK Warszawa pod nieobecność Pawła Hybiaka, nie była w stanie grać ataku pozycyjnego. Wystarczyło, że Enea Astoria szybko wracała do obrony i wtedy już tylko rzuty osobiste dostarczały punkty gościom (20/29 za 1 w całym meczu). W ten sposób, żadna ekipa nie jest jednak w stanie wygrać meczu i to do przerwy dało prowadzenie „Asty” 48:27.

Po przerwie było podobnie. Niezależnie od tego, kto znajdował się na boisku, to gospodarze przy każdym line-upie skrupulatnie powiększali przewagę. Można napisać, że sam mecz nie był wyłącznie kwestią zyskania dwóch punktów, ale także podreperowania indywidualnych, średnich zdobyczy przez każdego gracza. Bardzo wielu zawodników notowało kolejne asysty i zbiórki, ale co najbardziej ciekawe, nasi koszykarze zdobyli tego dnia najlepsze w sezonie 24/28 z linii rzutów osobistych. Właściwie wszyscy gracze, poza Łukaszem Frąckiewiczem (6/10 za 1), zapisali na swoim koncie 100% skuteczności pod tym względem. Nie było więc innej możliwości, jak wygrana Asty różnicą ponad 40 punktów.

Tego dnia po 16 punktów zdobyli Patryk Gospodarek (także 6 zbiórek, 5 asyst i 5 przechwytów), Michał Aleksandrowicz (8 zbiórek i 6 przechwytów), Łukasz Frąckiewicz (6 zbiórek) i Paweł Śpica. Dwucyfrową zdobycz miał także Adrian Barszczyk notując ostatecznie efektywne 11 punktów i 5 asyst. W ekipie gości grający z ławki Tomasz Jaremkiewicz był autorem 19 punktów z 10 rzutów, ale cała pierwsza piątka KK Warszawa złożyła się na tylko 30 punktów, więc ciężko było w tym wypadku oczekiwać wyrównanych zawodów.

Następny mecz koszykarze Enea Astorii rozegrają już w najbliższą środę, a poprzeczka będzie zawieszona zdecydowanie wyżej. Do Bydgoszczy zawita bowiem lider tabeli I ligi i główny faworyt do awansu, czyli Spójnia Stargard (początek o godz. 18:30).

 

Enea Astoria Bydgoszcz-KK Warszawa 96:55 (27:9, 21:18, 26:12, 22:16)

Enea Astoria: Aleksandrowicz 16, Śpica 16, Frąckiewicz 16, Barszczyk 11, Fatz 8 oraz Gospodarek 16, Bierwagen 6, Pochocki 4, Szyttenholm 3

KK Warszawa: Wojtyński 16, Pietkiewicz 12, Koźluk 1, Rudko 1, Motel 0 oraz Jeremkiewicz 19, Zapert 6, Sarnacki 0