Bydgoszczanie jeszcze przed świętami odnieśli 2 bezcenne zwycięstwa na parkiecie w Radomiu i w serii do 3 zwycięstw prowadzą 2-0. Teraz podopieczni Konrada Kaźmierczyka zrobią wszystko, aby zakończyć rywalizację w Artego Arenie i wywalczyć utrzymanie I ligi dla naszego miasta.

 

Radomianie według wielu ekspertów byli faworytem spotkań o utrzymanie, tym bardziej, że zajmowali 11. pozycję po sezonie zasadniczym i do serii Play-out przystępowali nie tylko mając w składzie MVP rozgrywek Filipa Zegzułę, ale także posiadając przewagę własnego parkietu. Czarno-czerwoni w dodatku przed najważniejszymi meczami zanotowali niefortunną passę 6 porażek, co spowodowało, że ciężko było nam ze znacznym optymizmem jechać na pierwsze dwa pojedynki do Radomia. Jak się okazało, serie Play-off i Play-out bardzo często udowodniają, że to co miało miejsce w trakcie sezonu zasadniczego, nie ma zdecydowanego przełożenia na najważniejsze pojedynki. Czarno-czerwoni zagrali bardzo poukładaną i przede wszystkim zespołową obronę wygrywając na obcym terenie aż 2 spotkania, przesądzając o swoich zwycięstwach w samych końcówkach! Takie rezultaty z całą pewnością zaskoczyły wielu kibiców.

Już pierwsze sobotnie spotkanie miało bardzo zaskakujący przebieg. To Enea Astoria w pierwszej połowie meczu prezentowała bardzo dobrą defensywę, na którą Rosa nie mogła znaleźć odpowiedzi. To dało nam do przerwy prowadzenie różnicą 19 punktów, ale zaraz po powrocie z szatni gospodarze uświadomili sobie, że wygrana w domowym spotkaniu jest dla nich wręcz obowiązkiem i zaczęli skrupulatnie odrabiać straty. Kiedy w końcówce meczu na tablicy pojawił się nagle remis, wszyscy czarno-czerwoni mogli przynajmniej na chwilę zwątpić w zwycięstwo swojej drużyny. Przecież to właśnie wtedy Rosa była w typowym gazie i wspomagana dopingiem własnych kibiców, była ze wszystkich sił prowadzona do pierwszego zwycięstwa. Wtedy bydgoszczanie kolejny raz w historii klubu udowodnili, że nigdy nie można ich przekreślać. W końcówce meczu Enea Astoria nie pozwalała gospodarzom na rzuty z czystych pozycji, a punkty na zwycięstwo zdobył świetnie dysponowany Mateusz Fatz i Asta wygrała 62:60.

Drugiego dnia czekały na nas wcale nie mniejsze emocje. Mecz miał już całkiem odmienny przebieg, gdyż Rosa od początku zaczęła dyktować nam swoje warunki i robiła wszystko, aby po weekendowych spotkaniach doprowadzić przynajmniej do wyrównania. Kiedy przed ostatnią kwartą  gospodarze prowadzili jeszcze 60:49, wydawało się, że radomianie bezpiecznie zmierzają do zwycięstwa. Wtedy bydgoszczanie kolejny raz udowodnili, że zawsze starają się grać do samego końca! Ostatnią kwartę podopieczni Konrada Kaźmierczyka wygrali aż 28:13, a świetnie fragmenty w decydujących minutach grał w szczególności kapitan Mateusz Bierwagen i Enea Astoria wygrała także drugi mecz 77:73.

Tym samym prawie niemożliwe stało się faktem, ponieważ zapewne większość osób z obozu czarno-czerwonych brałoby przynajmniej jedno wyjazdowe zwycięstwo absolutnie w ciemno. Tymczasem nasi koszykarze sprawili aż dwie niezwykle miłe niespodzianki i stanęli przed szansą, aby zakończyć rywalizację z faworyzowaną ACK UTH Rosą na swoją korzyść i to w 3 meczach! Na taki przebieg wydarzeń w pierwszych dwóch spotkaniach miało wpływ niewątpliwie kilka czynników. Głównym była przede wszystkim obrona Enea Astorii, która wyglądała zdecydowanie lepiej, aniżeli w rozgrywkach sezonu regularnego. Wtedy bydgoszczanie tracili średnio 84.4 punktów, natomiast w meczach Play-out było to średnio tylko 66.5 punktów, co jest z pewnością największym pozytywnym zaskoczeniem.

Dodatkowo Enea Astoria bardzo umiejętnie rozgrywała końcówki spotkań, kiedy ważyły się losy meczu  i to wtedy potrzebne było największe skupienie. Pierwszego dnia decydujące punkty zdobył Mateusz Fatz, natomiast w drugim spotkaniu nasz zwycięski pościg prowadził Bierwagen i Patryk Gospodarek. Co ciekawe w decydujących momentach to bydgoszczanie na tle gospodarzy wyglądali jak dużo bardziej ograny i doświadczony zespół. Ważną kwestią było też nastawienie taktyczne. Nasi koszykarze na pojedynki z Rosą dwukrotnie wychodzili z dwoma centrami w składzie (obok Mateusza Fatza wychodził Łukasz Paul, który miał także bardzo udane 2 pierwsze mecze), co koniec końców przez cały weekend przynosiło nam o 14 zbiórek więcej niż rywale.

Tym samym nasza drużyna staje przed niezwykłą szansą, aby po nieudanych rozgrywkach wywalczyć utrzymanie w świetnym stylu. Seria jeszcze się jednak nie skończyła i skupionym należy pozostać do samego końca. Przeciwnicy z Radomia zrobią absolutnie wszystko, aby całkowicie odmienić stan rywalizacji, więc trzeba mieć się na baczności, aby w odpowiedni sposób wywalczyć dodatkowo jedną bezcenną wygraną. To bydgoszczanie mają teraz komfort psychiczny i rozdają karty w tej rywalizacji, więc mamy nadzieję, że przy odpowiednim wsparciu bydgoskich kibiców, uda nam się wywalczyć w Artego Arenie jeszcze jeden mecz, aby później wspólnie świętować utrzymanie I ligi dla Bydgoszczy. To zadanie może być do wykonania jeszcze trudniejsze, niż zapewne nam się w tej chwili wydaje, ale czarno-czerwoni w Radomiu udowodnili, że nie ma dla nich rzeczy niemożliwych, więc teraz także dadzą z siebie wszystko!

Trzeci, a także ewentualny czwarty mecz zostanie rozegrany kolejno w najbliższą niedzielę, oraz poniedziałek w hali Artego Arena. Początek obu spotkań zaplanowano na godz. 15:00. Serdecznie zapraszamy wszystkich kibiców i zachęcamy do głośnego dopingowania swojej drużynie!